piątek, 20 lutego 2015

102. Dyskusje, dyskusje i wojna

Hej! Witam was na tej nowej stronie.
Podoba wam się?
W podstronach znajdziecie parę rzeczy i mam nadzieję, że wam się podoba :) 
Oczywiście komentowanie bez logowania dalej dostępne, ale bardzo ślicznie proszę o podpisywanie się pod notkami.
Dziękuje, że ciągle jesteście.
Kolejna notka we wtorek.
(Zmieniam Podpis) - Tina
##############################

- Jak wyglądałby taki występ? – zadaję pytanie, które mnie męczy.

- Tak, jak wspomniałam – chcę, aby państwo, a zwłaszcza pani, opowiedzieli reszcie świata o okropnościach, jakie was spotkały. Ludzi zawsze to interesowało i chcielibyśmy im pokazać, jakim błędem była zgoda na odcięcie się Panem od reszty świata. Mamy nadzieje, że wpłynie to jakoś na sytuację polityczną. Biorę głęboki wdech. - Jak długo Panem pozostawało odcięte od świata zewnętrznego? Hide zaciska usta.

- Bodajże 102 lata.

Powtarzam w głowie jej słowa. Ponad wiek... Dlaczego więc wieści o świecie zewnętrznym po prostu zniknęły? Dlaczego mój ojciec nigdy o nim nie słyszał, a jeśli słyszał, to dlaczego nic mi nie powiedział? Nie możliwe, aby tak ważne informacje po prostu zniknęły na przestrzeni stu lat! To stanowczo za krótko...

- Czegoś tu nie rozumiem. – wyznaję. – Jak to możliwe, że Panem tak szybko stało się całkowicie samowystarczalne?

- Cóż... Byliśmy samowystarczalni na długo przed tym, Katniss. – wtrąca się Plutarch. – Ale, ale... Nie wymagamy od ciebie, abyś wszystko wiedziała i rozumiała. Na lekcje tego typu mamy jeszcze mnóstwo czasu. Jedyne, czego nam potrzebna, to ty. Potrzebujemy użyć twojej twarzy. Naszego symbolu oporu, który poprowadził nas na odpowiednią ścieżkę i wyzwolił. To dzięki tobie jesteśmy teraz wolni.

- Wcale nie... – mruczę. – Ja tylko wyciągnęłam durną garść jagód, dzięki którym wszystko się posypało. Tysiące ludzi straciło życie na przestrzeni parunastu tygodni, a na sam koniec chcieliśmy zabić jeszcze dwadzieścia czworo. I to wszystko tylko po to, by przez parę lat cieszyć się pokojem, bo przecież... Jak ty to ująłeś, Plutarch? Obecnie przechodzimy ten przepiękny okres, kiedy to wszyscy zgadzamy się, że nigdy więcej nie dopuścimy się dawnych okropności... No ale cóż... Jesteśmy niestałymi, głupimi istotami o słabej pamięci i ogromnie rozwiniętym instynktem samozniszczenia. Więc po co to było? Niedługo... Za jeden, dwa, a może trzysta lat ponownie się nie zgodzimy. I co wtedy? W końcu doprowadzimy do tego, że każdy pozostały osobnik, będzie uważał drugiego za śmiertelnego wroga. I kto wtedy będzie pamiętał, że kiedyś na ziemi panował pokój? To tylko chwilowe szczęście. Nie minie dużo czasu, kiedy znowu coś komuś nie będzie pasować. Znowu ktoś stanie na podium i tym razem to nas z niego strąci. A wtedy żaden z waszych planów awaryjnych nie zadziała, bo wtedy okażą się już wielokrotnie wykorzystane i za późno nie będzie tylko na płacz i żałowanie, że nie dostrzegło się tego wcześniej, kiedy jeszcze był czas, a bohaterem nie będę już ja, ty, czy ktokolwiek inny, bo pewnie będziemy już dawno martwi. Jeśli nie zabije nas czas, to my sami.
Kończę moją długą wypowiedź głośnym westchnięciem. Plutarch chwilę na mnie patrzy po czym wstaje i  entuzjazmem zaczyna klaskać. Patrzę na niego zmieszana. Przyznaje mi w ten sposób rację?

- To jest ona! Aż żałuję, że nie było w pobliżu kamer, aby uchwycić ten płonący ogień rebeliantki w twoich oczach i palących jak on słowach! – jęczy rozczarowany. Irytują mnie jego słowa. Jestem już gotowa jakoś mu się odciąć, kiedy odzywa się Paylor.

- Masz zupełną rację, moja droga. Musisz jednak zrozumieć, że nawet względny pokój, jest lepszy od żadnego. Będziemy się starali go utrzymać jak najdłużej, ale chcemy, abyś nam w tym pomogła. Wiele już zrobiłaś w tej zakończonej wojnie, panno Everdeen...

- Mellark. – przerywam jej. Mruży oczy – przyglądając mi się z uwagą. Patrzę na nią z tą samą rezerwą co ona na mnie.

 - Przepraszam... W rzeczy samej. Pani Mellark. Na czym ja skończyłam? Aaaa... No tak. Powinnaś jednak wiedzieć, że twoja rola kosogłosa jeszcze się nie skończyła. Już do śmierci pozostaniesz Tą sławną Katniss... Zwyciężczynią 74-ych głodowych igrzysk, dziewczyną, która igra z ogniem i naszym kosogłosem. Na zawsze będziesz podziwiana przez miliony ludzi, a ponieważ cię podziwiają – pójdą za tobą. Dlatego właśnie jesteś nam tak bardzo potrzebna. Musimy udowodnić, że Panem jest w stanie współpracować. Złe czasy jak na razie minęły.

W powietrzu zawisa złowroga i nieprzyjemna cisza. W ciszy każdy z nas wszystko analizuje.
Nadal jestem kosogłosem... Ta myśl napawa mnie obrzydzeniem i na pewno nie dodaje odwagi. Tak naprawdę, to z dziewczyny, która dążyła do upadku Kapitolu został tylko ogołocony przez zło tego świata szkielet. Ale czy ci ludzie nadal mogą dostrzec we mnie to, co wtedy? Najwyraźniej tak...
Omiatam wszystkie dobre wspomnienia i  mrużę oczy. Ledwo słyszę kiedy szepczę.

- Dobrze... – robię długą pauzę. Unoszę głowę i omiatam spojrzeniem całą trójkę. – Ale pod jednym warunkiem... Chcę się dowiedzieć więcej o konflikcie sprzed wieku.

Przyjęcie mojego warunku przez Hide i Plutarcha nie trwa dłużej niż sekundę i tylko Paylor zastanawia się chwilę dłużej. W końcu kiwa głową.

- Skontaktujemy się jeszcze z panem Mellarkiem w tej sprawie, a do tego czasu – miłego dnia. – Plutarch ściska mnie na pożegnanie, a Paylor i Hide podają mi dłonie. Mam nadziej, że nie zauważyły jak bardzo się trzęsły. Słyszę kliknięcie zamykanych drzwi.

Co ja zrobiłam...? Cholera...
Podciągam kolana pod brodę. Dopiero teraz czuję ciężar tej sytuacji... Jeszcze raz musze sobie przypomnieć metodę terapii z trzynastki. Mam wyliczać po kolei wszystko co moim zdaniem jest pewne zaczynając od najprostszych rzeczy i stopniowo przechodzić w trudniejsze.


Nazywam się Katniss Mellark.
Mam dziewiętnaście lat.
  Uczestniczyłam w głodowych igrzyskach.
Byłam kosogłosem.
Doprowadziłam do upadku Kapitolu.
Wojna odebrała mi siostrę.
Jakoś się pozbierałam.
Wyszłam za mąż.
A teraz mam stanąć przed wieloma miliardami ludzi i opowiadać o swoich przeżyciach...



7 komentarzy:

  1. Super, niech Peeta będzie otwarty na ten wyjazd i niech wszystko będzie dobrze 😊!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna notka!:) czekam na następny rozdział:( <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Teraz tylko czekać aż Peeta się dowie i *mam nadzieję * zgodzi :3 czekam na następną c: /kret

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm a co na to Peeta :) Nie mogę doczekać się kolejnego jak zwykle :D
    ~zuzad5

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam szczerze że wolałam bloga przed tymi odkryciami geograficznymi. Ten temat moim zdaniem jest mało Igrzyskowy. Nie moja bajka niestety.
    Mam nadzieje, że moja opinia Cię nie urazi :]

    OdpowiedzUsuń
  6. Tyle tych notek, że aż mi się odechciewa czytać chociażby tej pierwszej po dwóch słowach. Okropnie piszesz. Nie podoba mi się ten blog.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż... Każdy ma jakieś tam początki, prawda? Ale muszę się z tobą zgodzić. Początek był okropny. Aż mi wstyd...
      Proszę jednak... Porównaj którąkolwiek z ostatnich do pierwszej :)
      Dziękuję za twoją opinię :) na 100% wezmę ją pod uwagę. Dziękuję, że nie obraziłaś nikogo i wyraziłaś swoją opinię w sposób kulturalny

      Usuń

Proszę o całkowitą szczerość w komentarzach. Pozwalam na wszelką krytykę, ale proszę wstrzymać się przed wulgaryzmami i treściami urażającymi. Poza tym możecie mi napisać co chcecie, a nie obrażę się.