środa, 18 lutego 2015

10. Piękny sen

Czuje ciepłą dłoń Peety na ramieniu. Odwracam się przodem do niego. Peeta mnie obejmuje. Chciałabym się do niego przytulić, ale boje się, że wtedy zapomnę, po co tutaj przyszliśmy.
- Peeta chodź. Pośpieszny się.- kiwa głową i idzie za mną. U mnie w domu od jak zawsze a w każdym razie od śmierci Prim i wyprowadzki mamy panuje okropny bałagan. Wszędzie zalega gruba warstwa kurzu, a światło ledwo się przebija przez brudne szyby w oknach. - Jak ja tu mogłam mieszkać?- głośno myślę.
- Chodź.- Peeta ciągnie mnie za rękę na górne piętro. Tutaj wszystko wygląda dużo lepiej.
Nagle przypominam sobie o bałaganie w łazience. Ze dwa tygodnie temu zemdlałam pod prysznicem i uderzyłam głową o twardą kafelkową podłogę. Starałam się wyjść zaraz po ocknięciu, ale tak jak wtedy podczas ćwierćwiecza, kiedy zaatakowała nas trująca mgła. Chodzenie na dwóch nogach wydawało mi się nieosiągalne. I znowu. Prim, Rue, Maggs, Madge, Finnik, Wirres, Boggs, ciemność.
#####################
Rue i Prim trzymają się za ręce i tańczą wesoło na bosaka. Wokoło rozciąga się łąka. Po chwili podchodzi do nich Madge, która siada obok i wraz z dziewczynkami robi wianek z kwiatów. Uśmiecham się odruchowo. Potem pojawia się Maggs i mój tata. Tata bierze Prim na ręce i patrzy mi w oczy. Zaraz potem widzę Wirres, Finnika i Boggsa. Boggs ma protezę nogi tak jak Peeta, ale stoi dzielnie na baczność. Wirres śpiewa piosenkę o wiewiórce i o zegarze a Finnik obrzeża się cukrem. Śmieje się cicho. Żadne z nich się nie zmieniło. Są tacy, jakich ich zapamiętałam. Nie długo po tym pojawiają się jeszcze trzy osoby. Dwójkę z nich z łatwością rozpoznaje, ale z ostatnim mam trudności. Jest to umięśniony blondyn o niebieskich oczach. Jest bardzo podobny do mojego ukochanego, ale brakuje mu tego blasku w oczach. Teraz rozumiem. To rodzice i brat Peety. Robię zaskoczoną minę. Po pierwsze to nie wiem, dlaczego do mnie przyszli. Piekarzowa mnie nie cierpi. Po drugie Peeta miał dwoje braci.
- Witaj Kat.- słyszę śpiewny głos Rue. Odwracam się do niej.
- Rue?- dziewczynka o ciemnej skórze się śmieje.
- A kto inny?- Rue wstaje i podchodzi do mnie z wiankiem. Ostrożnie zakłada mi go na głowę i siada obok.
- I jak tam na ziemi siostrzyczko?- Prim siada z drugiej strony i się uśmiecha. Dopiero teraz to zauważam. Ich skóra dziwnie błyszczy. Dodaje im to uroku. Mam ochotę opowiedzieć im o Gale'u i Peecie, ale się powstrzymuje. Możliwe, że szansa spotkanie ich ponownie nigdy nie nadejdzie. Nie chcę marnować naszego czasu. Na każdym z nich mi zależało. Nie chcę ich zasmucać, ponieważ tak samo moja, jak i ich szansa, by się spotkać, nieubłaganie ucieka.
- W najlepszym porządku.- mówię i ocieram łzę z policzka. Boggs unosi jedną brew i podchodzi do mnie.
- Jak mi wiadomo żołnierzu Everdeen to nie wszystko jest w takim porządku.- zaczynam płakać. Boże, jaka ja jestem słaba. W moim życiu fakt mogłoby być lepiej, ale poza tym jestem w miarę szczęśliwa. - gdyby tak byłom, to nie znalazłabyś się tutaj.- marszczę brwi. Więc to tak to działa.
- Tak... Ostatnio rzadko cię widujemy. Do tond nigdy nie odpowiadałaś na nasze pytania. To dobry znak.- Prawie nie rozumiem Finnika, bo usta ma zapchane cukrem.
- O czym ty mówisz?
- O tym, że jeżeli się rzadziej widujemy, to znaczy, że twoje życie się polepszyło.- uśmiecham się. Bardziej do siebie niż do nich.
- No... Nie powiem, trochę się zmieniło, ale mam nadzieje, że będzie jeszcze lepiej.- Finnik i Boggs się uśmiechają. Teraz podchodzą do mnie rodzice Peety.
- Witaj Katniss.- mówi matka Peety. Jej anielski i spokojny ton przyprawia mnie o dreszcz. Dotąd darła się na wszystkich jak jakaś wariata. Kobieta to zauważa i spieszy z wyjaśnieniem.- Po śmierci ludzie się zmieniają Katniss.- uśmiecha się promiennie.- Pozdrów Peete jak już wrócisz.
- Jak tam moj braciszek co?- jego brat nagle przemawia.
- Myślę, że dobrze.- chłopak podchodzi do mnie i podaje mi rękę.
- Jestem Daniel. Brat Peety.- znowu marszczę czoło.
- Ale Peeta miał dwóch braci.- stwierdzam niepewnie.
- Tak. Artur jeszcze do nas nie dołączył.- ojciec Peety pierwszy raz się odzywa.
- Czyli że on żyje?- wszyscy zgodnie kiwają głowami.- A. A. A. Ale gdzie on jest?
- Mieszka w szóstce. Tyle wiemy.- matka Peety mówi smutnym głosem.
- Dlaczego nikt nie zawiadomił nas, że przeżył? Jak mu się to udało? I dlaczego do nas nie przyjechał?
- Wydaje mi się, że niedługo nadarzy się okazja, abyś go sama o to zapytała.- nie rozumiem. Intensywnie myślę. Po chwili przypominam sobie o innych, z którymi chcę jeszcze porozmawiać.
- Poradzisz sobie Kat.- tata całuje mnie w czubek głowy. Prim, Rue, Maggs, Finnik i rodzina Peety mnie ściskają a Madge lekko pociera palcem moją broszkę z Kosogłosem w locie
- To mój największy skarb. Bardzo ci za niego dziękuje.- Madge się uśmiecha.
- Ciesze się, że go polubiłaś.- puszcza moją dłoń a łąka znika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o całkowitą szczerość w komentarzach. Pozwalam na wszelką krytykę, ale proszę wstrzymać się przed wulgaryzmami i treściami urażającymi. Poza tym możecie mi napisać co chcecie, a nie obrażę się.