Czuje ciepłą dłoń Peety na ramieniu. Odwracam się przodem do niego. Peeta mnie obejmuje. Chciałabym się do niego przytulić, ale boje się, że wtedy zapomnę, po co tutaj przyszliśmy.
- Peeta chodź. Pośpieszny się.- kiwa głową i idzie za mną. U mnie w domu od jak zawsze a w każdym razie od śmierci Prim i wyprowadzki mamy panuje okropny bałagan. Wszędzie zalega gruba warstwa kurzu, a światło ledwo się przebija przez brudne szyby w oknach. - Jak ja tu mogłam mieszkać?- głośno myślę.
- Chodź.- Peeta ciągnie mnie za rękę na górne piętro. Tutaj wszystko wygląda dużo lepiej.
Nagle przypominam sobie o bałaganie w łazience. Ze dwa tygodnie temu zemdlałam pod prysznicem i uderzyłam głową o twardą kafelkową podłogę. Starałam się wyjść zaraz po ocknięciu, ale tak jak wtedy podczas ćwierćwiecza, kiedy zaatakowała nas trująca mgła. Chodzenie na dwóch nogach wydawało mi się nieosiągalne. I znowu. Prim, Rue, Maggs, Madge, Finnik, Wirres, Boggs, ciemność.
#####################
Rue i Prim trzymają się za ręce i tańczą wesoło na bosaka. Wokoło rozciąga się łąka. Po chwili podchodzi do nich Madge, która siada obok i wraz z dziewczynkami robi wianek z kwiatów. Uśmiecham się odruchowo. Potem pojawia się Maggs i mój tata. Tata bierze Prim na ręce i patrzy mi w oczy. Zaraz potem widzę Wirres, Finnika i Boggsa. Boggs ma protezę nogi tak jak Peeta, ale stoi dzielnie na baczność. Wirres śpiewa piosenkę o wiewiórce i o zegarze a Finnik obrzeża się cukrem. Śmieje się cicho. Żadne z nich się nie zmieniło. Są tacy, jakich ich zapamiętałam. Nie długo po tym pojawiają się jeszcze trzy osoby. Dwójkę z nich z łatwością rozpoznaje, ale z ostatnim mam trudności. Jest to umięśniony blondyn o niebieskich oczach. Jest bardzo podobny do mojego ukochanego, ale brakuje mu tego blasku w oczach. Teraz rozumiem. To rodzice i brat Peety. Robię zaskoczoną minę. Po pierwsze to nie wiem, dlaczego do mnie przyszli. Piekarzowa mnie nie cierpi. Po drugie Peeta miał dwoje braci.
- Witaj Kat.- słyszę śpiewny głos Rue. Odwracam się do niej.
- Rue?- dziewczynka o ciemnej skórze się śmieje.
- A kto inny?- Rue wstaje i podchodzi do mnie z wiankiem. Ostrożnie zakłada mi go na głowę i siada obok.
- I jak tam na ziemi siostrzyczko?- Prim siada z drugiej strony i się uśmiecha. Dopiero teraz to zauważam. Ich skóra dziwnie błyszczy. Dodaje im to uroku. Mam ochotę opowiedzieć im o Gale'u i Peecie, ale się powstrzymuje. Możliwe, że szansa spotkanie ich ponownie nigdy nie nadejdzie. Nie chcę marnować naszego czasu. Na każdym z nich mi zależało. Nie chcę ich zasmucać, ponieważ tak samo moja, jak i ich szansa, by się spotkać, nieubłaganie ucieka.
- W najlepszym porządku.- mówię i ocieram łzę z policzka. Boggs unosi jedną brew i podchodzi do mnie.
- Jak mi wiadomo żołnierzu Everdeen to nie wszystko jest w takim porządku.- zaczynam płakać. Boże, jaka ja jestem słaba. W moim życiu fakt mogłoby być lepiej, ale poza tym jestem w miarę szczęśliwa. - gdyby tak byłom, to nie znalazłabyś się tutaj.- marszczę brwi. Więc to tak to działa.
- Tak... Ostatnio rzadko cię widujemy. Do tond nigdy nie odpowiadałaś na nasze pytania. To dobry znak.- Prawie nie rozumiem Finnika, bo usta ma zapchane cukrem.
- O czym ty mówisz?
- O tym, że jeżeli się rzadziej widujemy, to znaczy, że twoje życie się polepszyło.- uśmiecham się. Bardziej do siebie niż do nich.
- No... Nie powiem, trochę się zmieniło, ale mam nadzieje, że będzie jeszcze lepiej.- Finnik i Boggs się uśmiechają. Teraz podchodzą do mnie rodzice Peety.
- Witaj Katniss.- mówi matka Peety. Jej anielski i spokojny ton przyprawia mnie o dreszcz. Dotąd darła się na wszystkich jak jakaś wariata. Kobieta to zauważa i spieszy z wyjaśnieniem.- Po śmierci ludzie się zmieniają Katniss.- uśmiecha się promiennie.- Pozdrów Peete jak już wrócisz.
- Jak tam moj braciszek co?- jego brat nagle przemawia.
- Myślę, że dobrze.- chłopak podchodzi do mnie i podaje mi rękę.
- Jestem Daniel. Brat Peety.- znowu marszczę czoło.
- Ale Peeta miał dwóch braci.- stwierdzam niepewnie.
- Tak. Artur jeszcze do nas nie dołączył.- ojciec Peety pierwszy raz się odzywa.
- Czyli że on żyje?- wszyscy zgodnie kiwają głowami.- A. A. A. Ale gdzie on jest?
- Mieszka w szóstce. Tyle wiemy.- matka Peety mówi smutnym głosem.
- Dlaczego nikt nie zawiadomił nas, że przeżył? Jak mu się to udało? I dlaczego do nas nie przyjechał?
- Wydaje mi się, że niedługo nadarzy się okazja, abyś go sama o to zapytała.- nie rozumiem. Intensywnie myślę. Po chwili przypominam sobie o innych, z którymi chcę jeszcze porozmawiać.
- Poradzisz sobie Kat.- tata całuje mnie w czubek głowy. Prim, Rue, Maggs, Finnik i rodzina Peety mnie ściskają a Madge lekko pociera palcem moją broszkę z Kosogłosem w locie
- To mój największy skarb. Bardzo ci za niego dziękuje.- Madge się uśmiecha.
- Ciesze się, że go polubiłaś.- puszcza moją dłoń a łąka znika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o całkowitą szczerość w komentarzach. Pozwalam na wszelką krytykę, ale proszę wstrzymać się przed wulgaryzmami i treściami urażającymi. Poza tym możecie mi napisać co chcecie, a nie obrażę się.