- Na którą godzinę mam zarezerwować poduszkowiec?- pyta Peeta. Stoi w naszej sypialni i trzyma w ręku telefon.
- Hmmm... chciałabym zabrać Posy na noc do domu. Może na południe? O ósmej będziemy w domu.
-
Tak jest, pani kapitan.- mówi jakimś śmiesznym tonem i wykręca numer.
Jest dziewiąta rano. Wczoraj byliśmy tak wykończeni, że tylko się
położyliśmy. Siedzę i słucham jak Peeta rozmawia przez telefon. Naglę, słyszymy pukanie. Wstaję i idę otworzyć. W drzwiach stoi Johanna. Wzdycham z ulgą.
-
Boże, dziewczyno, wiesz, jak się o ciebie zamartwiałam?- Odkąd się
obudziłam, bez przerwy myślałam tylko o tym, czy Johanna wróciła do
hotelu. Dziewczyna wygląda schludnie. Ma na sobie czyste ubranie i nie
śmierdzi od niej bimbrem. Widać, że walczy z kacem, ale przede wszystkim
jest zmartwiona.
- Hej. Kat? Możemy pogadać? Gdzieś pójść, czy coś?- kiwam głową. Do tej pory tylko Peeta nazywał mnie Kat, choć nie często. Cofam się do sypialni. Peeta skończył rozmawiać.
- Kochanie...- spogląda na mnie.- Johanna mnie poprosiła, żebym się z nią przeszła. Wrócę niedługo.- uśmiecha się do mnie.
- Jasne.- podchodzę do niego i całuję go mocno w usta.- Kocham cię, kotku.
- Ja też cię kocham.- szepczę i wychodzę.
***
Siadamy z Johanną w odległym kącie w jednej z pobliskich kawiarenek. Zamawiamy po kawie, a Johanna zaczyna się zwierzać.
-
Wczoraj... upiłam się jak nigdy w życiu. Wszystko pamiętam, ale wiem,
że wcale nad sobą nie panowałam.- mówi.- Jakichś czas po tym, jak
poszliście... spotkałam faceta. Cholernie przystojny i... - milknie.
- I co? Johanna do cholery dokończ.
-
I... i poszliśmy się przejść. Było około dziewiątej, może dziesiątej.-
urywa, bo kelnerka przyniosła naszą kawę. Nie obeszło się też bez prośby
o autograf na fartuchu. Kiedy zadowolona dziewczyna wraca do pracy,
Johanna kontynuuje.-Zaprowadził mnie do siebie... jakoś to tak wyszło...
- Spałaś z nim?- niemal piszczę zszokowana.
-
Byłam pijana!- tłumaczy się.- Nie wiem, nawet kiedy było po wszystkim.-
wzdycha.- Ale pamiętam jedno. Nie zabezpieczyliśmy się.- Chowa twarz w
dłoniach.- Katniss... ja obliczyłam, że byłam wtedy płodna!- mówi zdruzgotana. Mam szeroko otwarte oczy i usta.
- Matko Johanna! Pamiętasz, chociaż jego imię?- Johanna kręci głową.
- Ledwie pamiętam wygląd.- prawie szlocha.- Zdarzyło ci się kiedyś zapomnieć?
- Czego?
- Boże, ciemna maso, mówię o antykoncepcji!- warczy cicho. Zastanawiam się.
- Tylko raz. Raz. Kiedy... ja i Peeta... no wiesz... po raz pierwszy. Spokojnie! Nic się nie stało. Nie jestem w ciąży.- zapewniam.- Już to sprawdziłam.
- Boże, jaka ja jestem głupia!
-
Masz racje ciemna maso.- pochylam się w jej stronę i zaczynam szeptać.-
Mama powiedziała mi, że w Kapitolu można dostać coś, co nazywa się...
test ciążowy? Ponoć znajdziemy je w aptece. Możemy sprawdzić, czy
przypadkiem...- Johanna potakuje. Bez, chociażby ruszenia naszej kawy, wychodzimy.
***
Rzeczywiście.
Moja mama mówiła prawdę. Kupiłyśmy super czuły test, aby wyczuć ciąże
po dziesięciu godzinach. Johanna wychodzi z łazienki i siada obok mnie
na jej łóżku. Biorę ją za rękę. Dwie minuty strasznie się dłużą. Za dwie
godziny lecimy do dwunastki. Johanna chcę jednak dowiedzieć się
dzisiaj. Nagle słyszymy pisk.
- Gotowe.- mówi Johanna.- Boje się spojrzeć.
-
Daj mi.- mówię. Wyciągam rękę, a ona podaje mi kawałek plastiku. Na
białym polu widnieje mały minusik. Wzdycham z ulgą.- Raczej nie musisz
się już obawiać.- Oddaje jej test. Johanna się rozpromienia.
- Co za ulga!- krzyczy. Uśmiecham się do niej.
- Już lepiej nie pij, kobieto!
- NIGDY!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o całkowitą szczerość w komentarzach. Pozwalam na wszelką krytykę, ale proszę wstrzymać się przed wulgaryzmami i treściami urażającymi. Poza tym możecie mi napisać co chcecie, a nie obrażę się.