środa, 18 lutego 2015

11. Gość specjalny


-tina
###########################################
Czuje uścisk na mojej dłoni. Otwieram oczy i widzę Peete siedzącego obok mnie z niepokojem w oczach. To on ściska moją rękę. Peeta zauważa, że się ocknęłam.
- Boże Kat. Nic ci nie jest?- Kat? Z kąt ja to znam. Po chwili kojarzę to przezwisko z łąką i Rue. Może w ten sposób chcą dać mi sygnał. Że są.
- Nic, nic mi nie jest. Co się stało?- pytam bardzo słabym głosem.
- Powiem ci, że nie mam zielonego pojęcia. Otworzyłem drzwi do twojej sypialni, a pod tobą nogi się ugięły.- jest bardzo zaniepokojony.
- Jak długo byłam nieprzytomna?
- Jakieś dziesięć minut. Pomyślałem, że jeżeli przez następną minutę się nie obudzisz, to idę po pomoc.- mówi całkiem poważnie.
- Dzięki. Mogę cię o coś zapytać?
- Jasne.
- Jak mieli na imię twoi bracia?- Peeta marszczy czoło.
- Dlaczego o to pytasz? Przecież i tak nie żyją.- zwiesza głowę.
- Proszę, powiedz. - Peeta wzdycha.
- Starszy miał na imię Daniel a młodszy, ale i tak starszy ode mnie miał na imię...
- Artur.- przerywam mu. Peeta robi zaskoczoną minę.
- Z kąt ty to...?
- Nie ważne.- bagatelizuje. Gdybym mu powiedziała i tak by nie uwierzył. Ba, na pewno uznałby mnie za wariatkę. Wolę nie mówić.- Pytałam z ciekawości.
Kiedy już się lepiej czuje idziemy na górę i pakujemy większość moich ubrań, parę zdjęć i najpotrzebniejsze drobiazgi. Kiedy wychodzimy za drzwi mojego domu Peeta upiera się, żeby niósł obie torby. Z początku zapewniam, że nic mi nie jest, ale już po chwili stwierdzam, że nie ma sensu się kłócić. I tak wyszłoby na jego. Pewnie dlatego, że faktycznie jestem słaba i nie mam najmniejszej ochoty nic dźwigać. Po prostu nie chciałam wyjść na słabą. No nie znowu ten Gale. On prześladuje mnie w myślach. Przestań nad nim rozmyślać. Karcę się. Peeta wnosi torby do domu i przez następne czterdzieści pięć minut rozpakowujemy moje rzeczy. Połowę ubrań wywalamy do prania. Są potwornie okurzone. Pewnie ostatni raz prała je mama.Mama. Dzisiaj jeszcze do niej nie dzwoniłam. Nie wiem nawet czy jest sens.
Kiedy kończymy rozpakowywać moje rzeczy Peeta idzie do kuchni, żeby zaparzyć herbatę. Zostaje sama w naszej sypialni. Mam ogromną ochotę chwycić za łuk, wybrać się do lasu i tam porozmyślać. Wiem, jednak że po incydencie z Galem nie wypuści mnie samej do lasu. W końcu to tam mam największą szansę go spotkać w cztery oczy. Mam wielką ochotę Wspomnieć uśmiechniętą twarz Prim, tatę całującą ją po głowie, bezzębny uśmiech Maggs, Rue zakładającą mi wianek na głowę, rozdęte policzki Finnika i jego zielone oczy, Rodzinę Peety mówiącą mi o Arturze, Boggsa stojącego na baczność i Madge uśmiechającą się na widok mojej broszki. Nie zdjęłam jej od powrotu z Kapitolu. Jeżeli chodzi o brata Peety to mam wątpliwości. Co, jeżeli całe to zdarzenie było wytworem mojej wyobraźni? Nie chcę nikomu o tym mówić, ale nie mam zamiaru od tak tego zostawić.
Peeta przynosi herbatę. Podaje mi parujący kubek, a ja ostrożnie upijam łyk.
- Mm...- mruczę.- dodałeś miodu. Pycha.
- Peeta się uśmiecha. Siada obok mnie na łóżku i obejmuje mnie jedną ręką w pasie. Opieram głowę na jego ramieniu.
- Coś tak czułem, że ci posmakuję. - siedzimy tak jeszcze parę minut, aż słyszymy głośne walenie do drzwi. Wstaję i chcę otworzyć, ale Peeta mnie powstrzymuję.
-Nie, ja otworzę.- nie protestuje. Słyszę dźwięk otwieranych drzwi i wrzask Haymicha.
- Błagam cię Peeta powiedz mi, że ciągle jesteście razem i że to wszystko to nie prawda. - nie myślę, tylko odruchowo zabiegam po schodach. Kiedy Haymich mnie widzi, wzdycha z ulgą. - Dzięki Bogu.
- Haymich co się stało?- Peeta wyprzedza moje pytanie. Haymich pokazuje nam gestem ręki, abyśmy przeszli do salonu. Posłusznie idziemy za nim i siadamy na kanapie obok siebie. Haymich chwyta pilota i naciska któryś przycisk. Na ekranie w mig pojawia się Cezar Flickerman. Na jego widok prawie wybuchał śmiechem. Wygląda nadzwyczaj normalnie. Elegancko, ale normalnie. Ma na sobie zwykły beżowy garnitur. Na prawie łysej głowie lśniące pojedyncze siwe włosy a jego buty nie świecą już przy każdym kroku. Jego gościem jest nikt inny jak Gale Hawthorne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o całkowitą szczerość w komentarzach. Pozwalam na wszelką krytykę, ale proszę wstrzymać się przed wulgaryzmami i treściami urażającymi. Poza tym możecie mi napisać co chcecie, a nie obrażę się.