czwartek, 19 lutego 2015

44. "Chcę, żebyśmy już zawsze byli szczęśliwi"

Wszędzie dookoła rozwieszone są balony. W salonie są wszyscy. Peeta, Haymich, Johanna, Annie, Will, Mama, Vick, Rory i Sae. Gapię się na nich zdezorientowana, aż krzyczą.
- Wszystkiego najlepszego, Katniss!- Pogrążam się w obliczeniach. Nie ważne ile razy wszystko obliczam... za każdym razem brakuje mi dni. To niemożliwe. Czyżby dzisiaj był ósmy maja? Każdy podchodzi do mnie i składa mi życzenia.
- Nie wiem co powiedzieć.- szepczę.
- Może tak "dziękuje", ciemna maso.- dogryza Johanna.
- Naprawdę dzisiaj są moje urodziny?
- Nie, pół mózgu. Tak to sobie tylko wymyśliliśmy.- Byłam na tyle zdezorientowana, żeby przez sekundę uwierzyć w jej słowa.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie.- szepcze do mnie Peeta. Naglę, ktoś zasłania okna zasłonami i gasi światło. Do pokoju wchodzi Sae z dużym tortem urodzinowym w ramionach. Tak jak kiedyś potrafiłam wyczuć wzrokiem dzieło mojego ulubionego projektanta, tak sam dzisiaj potrafię określić dzieło mojego ulubionego piekarza. W oczach stają mi niechciane łzy.
Nie będę płakać.
Nie będę płakać!
Peeta obejmuje mnie ramieniem, a ja przyciskam się do niego plecami. Tort jest cały zielony z akcentami błękitu. Jest on ozdobiony żółtymi prymulkami. Na wierzchu jest staranny rysunek kosogłosa w locie. Trzyma on w dziobie karteczkę z widoczny napisem. " Wspaniałych 18:tych urodzin, kosogłosie". Wszystko na tym torcie jest tak realistyczne, że muszę się wysilić, żeby wmówić sobie, że ptak zaraz nie odleci, a karteczka nie wpadnie w moje dłonie.
Nie będę płakać!!
Nie będę płakać!!!
Wszyscy oprócz mnie zaczynają śpiewać, a ja dopiero teraz zauważam świeczki w kształcie jedynki i ósemki. Na pewno z Kapitolu. Wosk spływa po świeczkach, a ja dalej staram się samą przekonać.
Nie będę płakać!
Ktoś szepcze "Pomyśl życzenie". Wykonuje polecenie. Zamykam oczy a przed oczami, sama nie wiem dlaczego, pojawia się scena ślubu. Chłopak o blond włosach i błękitnych jak niebo oczach. Jego umięśnione ciało w lśniącym nowością smokingu. Dziewczyna o smukłej twarzy i szarych oczach. W białej sukni sięgającej stóp. Chłopak szepcze "Tak". Dziewczyna odpowiada "tak" a ich usta łączą się w namiętnym pocałunku.
Scena się zmienia. Ta sama dziewczyna i ten sam chłopak. Siedzą na plaży, przytuleni. Obserwując zachód słońca. Dziewczyna odwraca głowę w stronę chłopaka i zaczyna go całować. Kładą się obok siebie na piasku, nie odrywając się od siebie.
Obraz znowu się zmienia. To znowu ta sama para. Teraz jednak dziewczyna wygląda inaczej. Siedzi pomiędzy nogami chłopaka. W jakimś domu. Ma bardzo zaokrąglony brzuch. Niewątpliwie spodziewa się dziecka. Chłopak delikatnie głaszczę ją po brzuchu i całuje w skroń z uśmiechem. Dziewczyna nagle się napręża i siada. Krzywi się i zaczyna jęczeć. Zupełnie jakby zaczynała rodzić. Chłopak momentalnie się podnosi.
Wszystko znika. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
"Chcę, żebyśmy już zawsze byli szczęśliwi." mówię w myślach, po czym nabieram powietrza w płuca i dmucham.
Nie będę płakać.
Nie będę... a co mi tam?
Zalewam się łzami. Peeta tuli mnie od tyłu od czasu do czasu całując. Mama stoi z ramieniem zarzuconym na bark Vicka. Haymich szczerzy się ja ko zdjęcia. Annie ociera łzy, tuląc do siebie malca. Rory uśmiecha się szeroko a Sae urania łzę. Johanna odwraca głowę, a ja mam nieznane mi przeczucie, że płaczę. Tylko dlaczego? Czyżbym wypowiedziała moje życzenie na głos? Kolejne słowa Peety tylko mnie w tym utwierdzają.
- Będziemy, kochanie. Zawsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o całkowitą szczerość w komentarzach. Pozwalam na wszelką krytykę, ale proszę wstrzymać się przed wulgaryzmami i treściami urażającymi. Poza tym możecie mi napisać co chcecie, a nie obrażę się.