środa, 18 lutego 2015

34. Gotowa?

Siedzę na wygodnym krześle w szlafroku. Wokół mnie biegają Johanna i Annie. Posy siedzi na moim łóżku i bacznie obserwuje poczynania moich stylistek". Will smacznie śpi w pokoju obok. Nie rozumiem, o co tyle zamieszania. Peeta zabiera mnie tylko na kolacje, a nie na pokaz mody. Siedzę już tutaj pół godziny a Johanna i Annie ani razu nie pozwoliły mi się przejrzeć. Wcześniej kazały mi się umyć i wysmarować skórę jakimiś ładnie pachnącymi olejkami i kremami. W efekcie moje włosy pachną wanilią a skóra truskawkami. Tak w każdym razie powiedziała mi Annie, bo w moim przekonaniu zapach wcale nie kojarzy mi się z truskawkami. Pozostawił on jednak moją skórę przyjemnie miękką w dotyku, więc nie protestuję.
- Przykro mi Katniss, ale teraz musimy się zająć twoimi nogami.- szepcze Annie.
- Co masz na myśli?- w odpowiedzi Johanna podaje mi opakowanie plastrów do depilacji i puszkę wosku. Otwieram szeroko oczy. - Nie... Błagam, nie róbcie mi tego.
- Zrobimy to szybko.- obiecuje Annie.
- Ale nie możemy obiecać, że nie będzie bolało.- zauważa Johanna. Annie szturcha ją łokciem na znak, żeby dała mi spokój.- No co? Przecież już miała wyrywane włosy i na pewno wie, że to nic przyjemnego. Gotowa?- Z tym ostatnim zwraca się do mnie. Kiwam głową i mrużę oczy, kiedy nakłada mi na skórę gorący wosk i przykłada do niego plaster. CHwytam Annie za rękę.- Dobra. Na trzy... raz... trzy!- krzyczy i odrywa plaster wraz z k€pką włosów.
- Ajaj! Johanna, miało być na trzy!
- Było na trzy. No co ja poradzę na to, że jesteś ciemną masą?- uśmiecha się ironicznie. Przez następne dziesięć minut wyrywają ni włosy z nóg. Moja skóra pulsuje. Kiedy Annie oznajmia, że już skończyły, uśmiecham się w duchu. Obie każą mi zamknąć oczy i czuje jak przejeżdżają po mojej twarzy, różnymi szczoteczkami, nakładając makijaż. Kiedy kończą, upinają mi włosy i wciskają mnie w sukienkę kupioną dzisiaj w mieście. Stopy wsuwam w wysokie i czarne szpilki. Staję gotowa naprzeciw Johanny i Annie a one przybijają piątkę.
- Katniss, wyglądasz pięknie.- zauważa Posy.
- Annie, jesteśmy cudotwórczyniami.- spoglądam na Johannę pytającym wzrokiem a ona podchodzi do mnie i pchnie delikatnie w stronę lustra. Posłusznie staję przed lustrem. Muszę przyznać racje Johannie. Może i nie jest to zbyt skromnę, ale muszę przyznać, że wyglądam przepięknie. Moja sukienka, choć prosa to idealnie do mnie pasuje. Jest ona czarna i na szerokich ramiączkach bez dekoltu. W tali jest przewiązana paskiem, a pod nim się rozszerza. Mam długie i grube rzęsy a powieki mienią się przy każdym mrugnięciu. Mam wyraziste kości policzkowe i pełne usta. Włosy mam poskręcane i pięknie upięte. Buty idealnie pasują do sukienki i makijażu. Wyglądam prawie tak pięknie, jak po stylizacji Cinny. Odwracam się do moich przyjaciółek i już mam je przytulić, kiedy Annie piszczy.
- Katniss, uważaj. Niczego nie podrzyj. - uśmiecham się do niej.
- Odwaliłyście kawał dobrej roboty.
- No co ty nie powiesz ciemna maso. No idź już i baw się dobrze. Ja i Annie zajmiemy twój dom i zabierzemy dzisiaj Posy na noc. - mruga do mnie porozumiewawczo. Czuje jak się rumienie.- I tego nam właśnie brakowało. Trochę koloru na policzkach i już. Nie mamy już czego poprawiać. No co tak stoisz? Idź i nie każ mu czekać.
- Jeszcze raz dziękuje.
- Oj, bo się popłacze... No, już cię nie ma!- mówi i wypycha mnie za drzwi. Kręcę głową. Cała Johanna Mayson.
Schodzę powoli po schodach i napotykam wzrokiem wzrok Peety. Stoi oparty o ścianę w garniturze. Parę pierwszych guzików jego koszuli są rozpięte tak jak marynarka. Wygląda bardzo pociągająco. Chłopak omiata mnie wzrokiem i o mało co nie traci równowagi. Rozchyla delikatnie usta. Uśmiecham się do niego. Bardzo mi schlebia jego reakcja. Podchodzę do Peety i chwytam go za rękę.
- Kochanie, wyglądasz olśniewająco.- szepcze mi do ucha.
- Dziękuje.- Mówię i uśmiecham się jeszcze szerzej.
- Gotowa?- kiwam głową. Peeta podaje mi jeszcze moją kurtkę, którą narzucam na ramiona i wychodzimy.
***
Byliśmy na kolacji w świeżo otwartej restauracji jakiegoś kapitolińczyka. Jedzenie było naprawdę wyśmienite. Peeta przez cały czas obsypuje mnie komplementami. Wcale mi to nie przeszkadza. Teraz spacerujemy po łące, trzymając się za ręce. Jesteśmy tu sami. Dookoła nie ma ani jednej żywej duszy. Jest już prawie ciemno. Nagle Peeta siada na trawie i pociąga mnie za sobą tak, że siadam mu między nogami. Opieram głowę o jego klatkę piersiową i wsłuchuje się w bicie naszych serc. Dłonie Peety obejmują mnie w pasie i delikatnie głaszczą mój brzuch. Cały dzisiejszy wieczór spędziliśmy, śmiejąc się do siebie i bez przerwy całując. Był to najlepszy wieczór mojego życia. Peeta miał racje. Musiałam się odrobinę odstresować. Teraz czuje się wybornie. Odganiam nieprzyjemne myśli.
- Chciałabym zatrzymać czas. Tu i teraz. A potem żyć w tej chwili na zawsze.- szepczę. Peeta pochyla się i przyciska swój policzek do mojego.
- Ja marze o tym za każdym razem, kiedy jestem z tobą.- szepcze wprost do mojego ucha. Uśmiecham się.
- Kocham cię... i już zawsze będę.
- Od zawsze, na zawsze.- kończy. Odwracam się twarzą do niego. W jego oczach widzę odbicie własnych uczuć. Miłość i szczęście. Przyciskam swoje wargi do jego ust. Całuje mnie bardzo czule i namiętnie. Jego pocałunki przepełnione są miłością. Jak ja mogłam kiedyś bez nich żyć? Teraz wydaje mi się to całkowicie nie możliwe. Kiedy się odsuwam, opieram czoło na jego czole. Nasze nosy się stykają. Nie mam ochoty odsuwać się od niego. Nigdy.
- Zostaniesz już ze mną?- szepcze ledwie słyszalnym szeptem.
- Zawsze. A ty zostaniesz ze mną?
- Zawsze.- odszeptuje.
- Ale tak na zawsze?- uśmiecham się do niego.
- Oczywiście.
- Wobec tego...- mówi i wstaje. Pociąga mnie za rękę, dając znak, żebym też wstała. Jestem bardzo zaskoczona. Nie mam ochoty jeszcze wracać do domu. Już chcę mu to powiedzieć, kiedy Peeta wyjmuje z kieszeni marynarki pudełeczko w kształcie serduszka. Mój ukochany klęka przede mną na jednym kolanie i otwiera pudełeczko. W środku znajduje się najpiękniejszy z najpiękniejszych pierścionków świata. Złoty krążek z małymi diamencikami układającymi się w słowo "Zawsze".- Wobec tego, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- W oczach stają mi łzy. Chowam moje usta w dłoniach, a nogi się prawie pode mną uginają. Peeta czeka cierpliwie na odpowiedź. Zabieram dłonie z twarzy, a z moich ust wydobywa się pisk układający się w jedno słowo, które na zawsze łączy nasze losy.
- Tak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o całkowitą szczerość w komentarzach. Pozwalam na wszelką krytykę, ale proszę wstrzymać się przed wulgaryzmami i treściami urażającymi. Poza tym możecie mi napisać co chcecie, a nie obrażę się.