Siedzę na wygodnym krześle w szlafroku. Wokół mnie biegają Johanna i Annie. Posy siedzi na moim łóżku i bacznie obserwuje poczynania moich „stylistek". Will smacznie śpi w pokoju obok. Nie rozumiem, o co tyle zamieszania. Peeta
zabiera mnie tylko na kolacje, a nie na pokaz mody. Siedzę już tutaj
pół godziny a Johanna i Annie ani razu nie pozwoliły mi się przejrzeć.
Wcześniej kazały mi się umyć i wysmarować skórę jakimiś ładnie
pachnącymi olejkami i kremami. W efekcie moje włosy pachną wanilią a
skóra truskawkami. Tak w każdym razie powiedziała mi Annie, bo w moim
przekonaniu zapach wcale nie kojarzy mi się z truskawkami. Pozostawił on
jednak moją skórę przyjemnie miękką w dotyku, więc nie protestuję.
- Przykro mi Katniss, ale teraz musimy się zająć twoimi nogami.- szepcze Annie.
-
Co masz na myśli?- w odpowiedzi Johanna podaje mi opakowanie plastrów
do depilacji i puszkę wosku. Otwieram szeroko oczy. - Nie... Błagam, nie
róbcie mi tego.
- Zrobimy to szybko.- obiecuje Annie.
- Ale nie
możemy obiecać, że nie będzie bolało.- zauważa Johanna. Annie szturcha
ją łokciem na znak, żeby dała mi spokój.- No co? Przecież już miała
wyrywane włosy i na pewno wie, że to nic przyjemnego. Gotowa?- Z tym
ostatnim zwraca się do mnie. Kiwam głową i mrużę oczy, kiedy nakłada mi
na skórę gorący wosk i przykłada do niego plaster. CHwytam Annie za rękę.- Dobra. Na trzy... raz... trzy!- krzyczy i odrywa plaster wraz z k€pką włosów.
- Ajaj! Johanna, miało być na trzy!
-
Było na trzy. No co ja poradzę na to, że jesteś ciemną masą?- uśmiecha
się ironicznie. Przez następne dziesięć minut wyrywają ni włosy z nóg.
Moja skóra pulsuje. Kiedy Annie oznajmia, że już skończyły, uśmiecham
się w duchu. Obie każą mi zamknąć oczy i czuje jak przejeżdżają po mojej
twarzy, różnymi szczoteczkami, nakładając makijaż. Kiedy kończą,
upinają mi włosy i wciskają mnie w sukienkę kupioną dzisiaj w mieście.
Stopy wsuwam w wysokie i czarne szpilki. Staję gotowa naprzeciw Johanny i
Annie a one przybijają piątkę.
- Katniss, wyglądasz pięknie.- zauważa Posy.
- Annie, jesteśmy cudotwórczyniami.- spoglądam na Johannę
pytającym wzrokiem a ona podchodzi do mnie i pchnie delikatnie w stronę
lustra. Posłusznie staję przed lustrem. Muszę przyznać racje Johannie.
Może i nie jest to zbyt skromnę,
ale muszę przyznać, że wyglądam przepięknie. Moja sukienka, choć prosa
to idealnie do mnie pasuje. Jest ona czarna i na szerokich ramiączkach
bez dekoltu. W tali jest przewiązana paskiem, a pod nim się rozszerza.
Mam długie i grube rzęsy a powieki mienią się przy każdym mrugnięciu.
Mam wyraziste kości policzkowe i pełne usta. Włosy mam poskręcane i
pięknie upięte. Buty idealnie pasują do sukienki i makijażu. Wyglądam
prawie tak pięknie, jak po stylizacji Cinny. Odwracam się do moich przyjaciółek i już mam je przytulić, kiedy Annie piszczy.
- Katniss, uważaj. Niczego nie podrzyj. - uśmiecham się do niej.
- Odwaliłyście kawał dobrej roboty.
- No co ty nie powiesz ciemna maso. No idź już i baw się dobrze. Ja i Annie zajmiemy twój dom i zabierzemy dzisiaj Posy
na noc. - mruga do mnie porozumiewawczo. Czuje jak się rumienie.- I
tego nam właśnie brakowało. Trochę koloru na policzkach i już. Nie mamy
już czego poprawiać. No co tak stoisz? Idź i nie każ mu czekać.
- Jeszcze raz dziękuje.
- Oj, bo się popłacze... No, już cię nie ma!- mówi i wypycha mnie za drzwi. Kręcę głową. Cała Johanna Mayson.
Schodzę powoli po schodach i napotykam wzrokiem wzrok Peety.
Stoi oparty o ścianę w garniturze. Parę pierwszych guzików jego koszuli
są rozpięte tak jak marynarka. Wygląda bardzo pociągająco. Chłopak
omiata mnie wzrokiem i o mało co nie traci równowagi. Rozchyla
delikatnie usta. Uśmiecham się do niego. Bardzo mi schlebia jego
reakcja. Podchodzę do Peety i chwytam go za rękę.
- Kochanie, wyglądasz olśniewająco.- szepcze mi do ucha.
- Dziękuje.- Mówię i uśmiecham się jeszcze szerzej.
- Gotowa?- kiwam głową. Peeta podaje mi jeszcze moją kurtkę, którą narzucam na ramiona i wychodzimy.
***
Byliśmy na kolacji w świeżo otwartej restauracji jakiegoś kapitolińczyka. Jedzenie było naprawdę wyśmienite. Peeta
przez cały czas obsypuje mnie komplementami. Wcale mi to nie
przeszkadza. Teraz spacerujemy po łące, trzymając się za ręce. Jesteśmy
tu sami. Dookoła nie ma ani jednej żywej duszy. Jest już prawie ciemno.
Nagle Peeta siada na trawie i
pociąga mnie za sobą tak, że siadam mu między nogami. Opieram głowę o
jego klatkę piersiową i wsłuchuje się w bicie naszych serc. Dłonie Peety
obejmują mnie w pasie i delikatnie głaszczą mój brzuch. Cały dzisiejszy
wieczór spędziliśmy, śmiejąc się do siebie i bez przerwy całując. Był
to najlepszy wieczór mojego życia. Peeta miał racje. Musiałam się odrobinę odstresować. Teraz czuje się wybornie. Odganiam nieprzyjemne myśli.
- Chciałabym zatrzymać czas. Tu i teraz. A potem żyć w tej chwili na zawsze.- szepczę. Peeta pochyla się i przyciska swój policzek do mojego.
- Ja marze o tym za każdym razem, kiedy jestem z tobą.- szepcze wprost do mojego ucha. Uśmiecham się.
- Kocham cię... i już zawsze będę.
-
Od zawsze, na zawsze.- kończy. Odwracam się twarzą do niego. W jego
oczach widzę odbicie własnych uczuć. Miłość i szczęście. Przyciskam
swoje wargi do jego ust. Całuje mnie bardzo czule i namiętnie. Jego
pocałunki przepełnione są miłością. Jak ja mogłam kiedyś bez nich żyć?
Teraz wydaje mi się to całkowicie nie możliwe. Kiedy się odsuwam,
opieram czoło na jego czole. Nasze nosy się stykają. Nie mam ochoty
odsuwać się od niego. Nigdy.
- Zostaniesz już ze mną?- szepcze ledwie słyszalnym szeptem.
- Zawsze. A ty zostaniesz ze mną?
- Zawsze.- odszeptuje.
- Ale tak na zawsze?- uśmiecham się do niego.
- Oczywiście.
-
Wobec tego...- mówi i wstaje. Pociąga mnie za rękę, dając znak, żebym
też wstała. Jestem bardzo zaskoczona. Nie mam ochoty jeszcze wracać do
domu. Już chcę mu to powiedzieć, kiedy Peeta
wyjmuje z kieszeni marynarki pudełeczko w kształcie serduszka. Mój
ukochany klęka przede mną na jednym kolanie i otwiera pudełeczko. W
środku znajduje się najpiękniejszy z najpiękniejszych pierścionków
świata. Złoty krążek z małymi diamencikami układającymi się w słowo "Zawsze".-
Wobec tego, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?- W
oczach stają mi łzy. Chowam moje usta w dłoniach, a nogi się prawie pode
mną uginają. Peeta czeka
cierpliwie na odpowiedź. Zabieram dłonie z twarzy, a z moich ust
wydobywa się pisk układający się w jedno słowo, które na zawsze łączy
nasze losy.
- Tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o całkowitą szczerość w komentarzach. Pozwalam na wszelką krytykę, ale proszę wstrzymać się przed wulgaryzmami i treściami urażającymi. Poza tym możecie mi napisać co chcecie, a nie obrażę się.