środa, 18 lutego 2015

9. Strzała

Kiedy się budzę Peety nie ma obok mnie. Wstaję i wlokę się pod prysznic. Źle spałam tej nocy. Nie mogłam się uspokoić. Peeta chyba też nie spał najlepiej. Próbowałam wyciągnąć od niego, co mu się śniło, lecz bezskutecznie.
Wzdycham. Wchodzę do kabiny i odkręcam kran. Kiedyś wystarczyło polać ciało zimną wodą. Wtedy tak jakby budziłam się z ciemnego świata koszmarów. Prysznic dawał ukojenie i spokój. Dzisiaj jednak nie jestem w stanie odizolować się od rzeczywistości. Nie potrafię po prostu zamknąć oczu i odpłynąć. Kiedyś tylko w takich chwilach cieszyłam się spokojem i bezpieczeństwem. Teraz znalazłam coś innego, co powoduje, że czuje spokój i bezpieczeństwo. Peeta. Wystarczy, że mnie dotknie, przytuli lub na mnie spojrzy. I proszę. Od razu czuję się lepiej. Wychodzę spod prysznica i sięgam do wieszaka po mój szlafrok, którego moje dłonie nie odnajdują. Zostawiłam go przy łóżku.
Wychodzę z łazienki cała mokra. Na złą sprawę zostawiłam uchylone okno a, luty nie należy do najcieplejszych miesięcy. Potwornie mi zimno. Dwoma susami odskakuje do łóżka i już mam chwycić szlafrok, kiedy drzwi się otwierają. Do pokoju wchodzi Peeta z tacą.
- Widzę, że już wstałaś.- uśmiecha się promiennie.
- Brr... Tak.- Peeta zauważa, że moje ciało ocieka wodą, a okno jest otwarte. Stawia tacę na stoliku i zamyka je.
- No już ubierają się i wskakuj pod kołdrę. Chyba nie chcesz zachorować?- pyta i unosi jedną brew. Ręce splótł na piersi.
- Racja.- uśmiecham się i biorę do ręki szlafrok. Otulam się nim i chcę już sięgnąć do szuflady, kiedy sobie przypominam, że skończyły mi się czyste ubrania.
- No nie. Powiedz, że zrobiłeś pranie.- mówię błagalnym tonem.
- No właśnie nie. A co? Nie masz ubrań?- kręcę głową. - To połóż się i poczekaj. Zaraz wracam. Skoczę do ciebie po jakieś ubrania a w międzyczasie...- stawia obok mnie tacę z omletem z serem, kubkiem soku pomarańczowego w wysokiej szklance i małą prymulką.- Smacznego.- mówi, całuje mnie w policzek i wychodzi. Zgodnie z jego poleceniem wpełzam pod pierzynę i zabieram się za śniadanie.
Biorę łyk kwaśnego soku i momentalnie przypominam sobie sytuacje zaraz po zakończeniu pierwszych igrzysk. Wtedy kiedy Peecie amputowali nogę, a ja jak dzika waliłam w drzwi, bo ubzdurałam sobie, że lekarze chcą go zabić. Wówczas pewna kobieta w sterylnym ubranku podała mi szklankę soku pomarańczowego. Nie wzięłam nawet łyku, bo nie ufałam wtedy niczemu, co było czyste lub ładne. Bardzo się bałam. Wolałam uchodzić za szaloną niż za słabą. Nagle powracam myślami do Gale'a. A co jeśli on... Twierdzi tak samo, jak ja wtedy? Że woli być szaleńcem gotowym posunąć się do wszystkiego niż słabeuszem, który nawet dziewczyny nie potrafi odzyskać.
Moje przemyślenia przerywa kliknięcie drzwi. Już po sekundzie w drzwiach stoi Peeta.
- Bardzo proszę.- mówi i podaje mi zwyczajne beżowe spodnie, bieliznę i białą bluzę. Biorę ubranie do ręki i wtedy wpada mi do głowy pewna myśl.
- Aaa... Co ty na to, żeby zaraz po tym, jak się przebiorę pójść do mnie do domu i przynieść tu więcej rzeczy? Może nawet wszystkie?- pytam z uśmiechem na ustach. Peeta wygląda na zdziwionego.
- Co przez to chcesz powiedzieć?- pyta promiennie, choć ja wiem, że on rozumie, o co mi chodzi.
- No cóż skoro muszę ci to aż tak uprościć to... Co ty na to, abym się do ciebie wprowadziła?- Peeta uśmiecha się jeszcze szerzej.
- Zawsze.
Szybko się ubieram i biegnę po schodach na dół. Peeta przygotował dwie duże torby podróżne, aby spakować w nie moje ubrania. Biorę tę odrobinę mniejszą do ręki, a drugą splatam nasze palce. Idziemy terenem wioski zwycięzców i już mam sięgnąć do kieszeni po klucze, kiedy zauważam coś na drzwiach. Puszczam torbę i rękę Peety i podbiegam do schodów.
Staje jak zamurowana. Po chwili Peeta czyni to samo. W drzwiach tkwi moja strzała. Najprawdopodobniej ta, którą zgubiłam w lesie i list. A właściwie zwykła kartka papieru przyczepiona strzałą do drzwi. Podchodzę i biorę kartkę w dłoń.
„Twoja zguba, Kotna. Pamiętaj, że pożałujesz. I ty i ten twój kochaś”.
A jednak. Nie myliłam się. Gale woli uchodzić za szalonego niż za słabego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o całkowitą szczerość w komentarzach. Pozwalam na wszelką krytykę, ale proszę wstrzymać się przed wulgaryzmami i treściami urażającymi. Poza tym możecie mi napisać co chcecie, a nie obrażę się.