Szczęście to zbyt nikłe pojęcie na to, co w tej chwili czujemy. Radość,
euforia, ulga. Zarzucam Peecie ręce na szyję a on lekko mnie unosi nad
ziemie i kręci się ze mną w objęciach. Kiedy ponownie stawia mnie na
nogi, wpijam moje usta w jego z taką siłą, jakbym chciała mu je
zmiażdżyć. Odsuwam się, a na jego twarzy wykwita najpiękniejszy z jego
uśmiechów. Odwdzięczam mu się tym samym. Słyszymy krzyk. Odwracam głowę i
widzę Johanne i Haymicha z butelkami alkoholu w rękach. Oblewają się
nawzajem trunkiem i krzyczą. Co za wstyd. Mnie jednak wcale nie obchodzi
to, co inni o nas myślą. Jesteśmy prawie rodziną. Dla mnie rodzina jest
ważniejsza od reputacji. Johanna przebiega obok mnie starając się uciec
od Haymicha próbującego oblać ją winem, kiedy Haymich się potyka i cała
zawartość kieliszka ląduje na mojej sukience. Śmieje się, ale nie jest
to zbyt miłe uczucie, gdyż nie dość, że alkohol pozostawił paskudnie
wyglądającą plamę, to jeszcze przesiąkł przez materiał. Cała skóra mi
się lepi. Haymich już chyba bardziej pijany być nie może a Johanna przed
chwilą była trzeźwa.
- Boże, Haymich! Jak można być tak pijanym?
Super.- śmieje się Johanna i niebezpiecznie się kiwa. Haymich bełkocze
coś, co chyba miało być przeprosinami i wraca do gonienia Johanny.
- Dzieci.- mówi Peeta. Śmieje się.
-Bez takich świat byłby nudny.- Peeta się śmieje i nagradza mnie widokiem białych zębów. Całuje mnie w czoło.
- Chcesz w ogóle tu jeszcze być?- szepcze Peeta. Kręcę głową.
- Kochanie, mam dosyć tego miejsca na całe życie.
- W takim razie wracajmy.
***
Jest
ósma, kiedy wracamy do naszego pokoju. Rzucam się na kanapę i wyciągam
ręce i nogi. Peeta siada obok mnie i zakłada mi kosmyk włosów za ucho.
-
Kotku, może masz ochotę się przebrać?- pyta. Na wspomnienie Haymicha i
Johanny oboje wybuchamy głośnym śmiechem. Staramy się go opanować, ale
bezskutecznie.
- Tak, chętnie.- mówię i chichocząc, idę pod prysznic.
Odkręcam kran i zsuwam brudne ubranie. Plama już pewnie nie zejdzie.
Rzucam sukienkę gdzieś w bok i ściągam bieliznę. Wchodzę pod strumień
wody i pozbywam się z ciała resztek alkoholu. Kiedy wychodzę, owijam
ciało szlafrokiem i przeglądam się w wielkim jak ściana lustrze. Stres
ostatnich dni sprawił, że po zmyciu makijażu widać moje olbrzymie wory
pod oczami. Nie czuje się jednak zmęczona. Jestem wręcz pełna energii.
Ubieram się w wygodne ubrania. Postanawiam wykorzystać okazję i
zadzwonić do Delly. Biorę telefon leżący na szafce obok mnie. Wykręcam
numer i przechodzę do sypialni. Siadam na łóżku i wsłuchuje się w
sygnał.
- Halo?
- Cześć Delly. Tu Katniss.
- Katniss jak
wspaniale, że dzwonisz. Z małą nie ma absolutnie żadnych problemów. Jest
jak mały aniołek.- słyszę w jej głosie szeroki uśmiech. Potem słyszę
szept.
- Mogę porozmawiać z Katniss?- Delly reaguje od razu.
- Oh, przepraszam, Posy. Obudziłam cię?- nie słyszę jej odpowiedzi.- Dam ci teraz Posy. Chce z tobą porozmawiać.
- Jasne.- mówię a do pokoju wchodzi Peeta.
- Z kim rozmawiasz?- pyta bezgłośnie.
- Delly i Posy.- szepczę w odpowiedzi. Kiwa głową i się uśmiecha.
- Cześć, Katniss.- Peeta idzie do łazienki.
- Hej, Posy. I co u ciebie? Wszystko w porządku? Jesteś grzeczna?- pytam z uśmiechem.
-
Tak. Delly jest naprawdę miła. Powiedziała mi przed chwilą, że nie
będziecie musieli, jechać na długo, tam gdzie jesteście. Kiedy
wracacie?- mówi z entuzjazmem swoim wysokim głosikiem.
- Jeszcze nie wiem, ale najprawdopodobniej jutro wieczorem będziemy w dwunastce.- Posy się śmieje.- A jak w szkole?
- Super. Szkoda, że na razie mamy tak mało fajnych lekcji.
- A jakie lubisz?- pytam, choć dobrze to wiem. Mała bez przerwy o tym trajkocze, jak niefajna jest nauczycielka historii Panem.
-
Lubię gimnastykę, przyrodę i przerwy.- mówi. Miałam podobnie jak ona,
kiedy byłam w jej wieku. Pamiętam, jak na każdą lekcje przyrody
wychodziliśmy na dwór, a moja nauczycielka dziwiła się, że znam więcej
mijanych przez nas roślin niż ona sama. Szliśmy w parach, trzymając się
za ręce. Nasza pani ustawiła nas tak, jak ona sobie tego zażyczyła. Mnie
przypadł Nico. Nie pamiętam już jego wyglądu poza krótkimi blond
włosami. Peeta szedł z jakąś inną dziewczynką przede mną i pamiętam, jak
odwracał głowę i przyglądał się naszym splecionym palcom. Z zazdrością.
Byliśmy tylko dziećmi, ale to i tak bardzo mi schlebiało. Nigdy nie
byliśmy sobie bliscy, ale takie drobne gesty jak otarcie się o mnie idąc
do tablicy albo spojrzenie w moją stronę w stołówce bardzo mi się
podobały. Aż do śmierci taty. Potem zaczęłam je ignorować. Posy nie lubi
siedzieć w miejscu, dlatego taki przedmioty jak matematyka czy
czytanie, ją nudzą. Z czasem przybędzie jednak więcej i tych nudnych i
tych ciekawych lekcji. Śmieje się.
- Ja też lubiłam przyrodę.- mówię.
- Mamy bardzo miłą nauczycielkę.- zauważa. Śmieje się.
- Dobrze, Posy. Jest już u was trochę późno. Idziesz jutro do szkoły. Lepiej się połóż.- odpowiada mi ziewnięciem.
- Dobranoc, Katniss.
- Dobranoc.- słyszę szmery, kiedy Posy podaje telefon Delly.
- I jak tam u was?- słyszę dźwięk zamykanych drzwi.- Dobrze się bawicie?- marszczę brwi.
- A czemu?
- Włącz telewizor na trójkę.- przechodzę do salonu i wykonuje polecenie.
-
NA ŻYWO?- Delly nie odpowiada. Na ekranie widać Haymicha i Johannę
lejących alkohol z resztą gości. Może nie obchodzi mnie moja reputacja,
ale nie wiedziałam, że całe zajście jest filmowane. Byłam pewna, że
chodziło tylko o przemówienie prezydent.
- Jedno minutowe opóźnienie.
- Musimy po nich jechać. Boże co oni wyprawiają?- Delly się śmieje.
- Ominęło cię najlepsze. Lepiej się pospieszcie.- gapię się w telewizor, a kiedy Johanna zaczyna zdejmować bluzkę...
- Pa, Delly. Peeta! Ubieraj się!- wciskam czerwoną słuchawkę na komórce.
- Dlaczego? Co się stało?- krzyczy z łazienki. Bez pukania wchodzę do środka. Stoi całkiem nagi i ociera się ręcznikiem.
-
Haymich i Johanna.- chłopak wygląda na zdezorientowanego. Chwytam go za
dłoń i prowadzę go do salonu. Przez chwilę widzę, jak otrząsa się z
szoku, po czym idzie do sypialni. Nie mija minuta a staję przede mną
ubrany.
***
Docieramy do pałacu. Nikt nie zatrzymuje nas, kiedy
idziemy do środka. W sali panuje kompletny chaos. Widzę Haymicha i parę
innych osób, ale po Johannie nie widzę ani śladu. Przemierzam całą salę.
Nie ma jej. Może zorientowała się, jaka jest pijana i poszła do hotelu?
Nie wiem. Pomagam Peecie zawlec naszego mentora do wynajętej taksówki.
Kiedy dojeżdżamy na miejsce, wpychamy go do jego apartamentu i idziemy
do siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o całkowitą szczerość w komentarzach. Pozwalam na wszelką krytykę, ale proszę wstrzymać się przed wulgaryzmami i treściami urażającymi. Poza tym możecie mi napisać co chcecie, a nie obrażę się.