Patrzę, jak dwie sylwetki oddalają się i w końcu znikają po skręceniu
w uliczkę prowadzącą do złożyska. Stoję, niczym słup soli i patrzę w
punkt oddalony ode mnie o sto pięćdziesiąt metrów. Z transu wyrywa mnie
dźwięk kół szorujących po mokrym żużlu i widok Roryego zmierzającego ku
bramie wioski na widowiskowo prezentującym się rowerze. Marszczę czoło
zastanawiając się nad celem jego odwiedzin… i wale się otwartą dłonią w
czoło. Przez chwilę rozwodzę się nad swoją sklerozą i poczuciem winy,
ale kiedy Rory zeskakuję z roweru i podbiega do mnie w podskokach –
znikam w domu. Szybkimi ruchami wymuskuję siedem złotych monet z
płaszcza i wracam.
- Rory… Strasznie cię przepraszam. – niemal
jęczę z żalu do siebie samego. – Wyrobiłem się szybciej i tak szczerze,
to kompletnie zapomniałem. – Chłopak wzrusza ramionami.
- Nie ma
sprawy. Zdarza się. Z resztą gdyby nie ty, to w ogóle nie miałbym jak
oszczędzać na liceum. – uśmiecha się z wdzięcznością, kiedy wręczam mu
pieniądze. Przygląda się uważnie monetom i stwierdza: - Dałeś mi o dwa
dolary za dużo. – Macham dłonią, odpędzając jego rękę.
- To za moją sklerozę. – Rory się śmieje.
- Na moje, to możesz zapominać mi zapłacić częściej. – śmieje się i
chowa pieniądze do kieszeni. – Co mamy jutro? – pyta. Cofam się do domu i
z pankowego etui wyciągam tablet wielkości dłoni dorosłego człowieka.
To urządzenie ma mi „pomóc” jak to ujął burmistrz. Z niechęcią przyznaję
mu rację. Nieźle ułatwia sporo zadań. Przesuwam palcem po ekranie, a
przed moimi oczami pojawia się tablica z cyframi. Wstukuję kod, a
urządzenie się odblokowuję. Szybko sprawdzam zamówienia z dwunastki.
- Hm… Jutro jest wtorek, więc musisz tylko podjechać do Joinie Webber, Carwell Jonkens, Ryana Edwarda i Ripper.
- Tylko tyle? To mi zajmie może z godzinę. Webber i Edward mieszkają w
miasteczku, Ripper na złożysku i Tylko do Jonkensa muszę pojechać aż do
wschodniego wejścia kopalni. Daj mi coś więcej. Chcę zasłużyć na moje
wynagrodzenie. – skarży się. Chichoczę.
- I tak jesteś najlepszym
dostawcą pieczywa w dystrykcie. – mierzwie mu włosy. Rory wywraca
oczami. Szybko się żegnamy po czym wskakuję na rower i odjeżdża.
Odwracam się z zamiarem ponownego zniknięcia za drzwiami, ale zatrzymuje
mnie głos.
-Peeta... – Rory przystanął i wpatruje się we mnie lekko
przygaszony. Unoszę brwi w pytającym geście. – Widziałem Katniss i
Johannę. Wszystko z nią w porządku?
- Z Katniss? – pytam niczym głupi. Przecież wiem o co chodzi.
- Nie... – mamroczę. – Chodziło mi o Johannę. – opieram się plecami o drzwi z rękami w kieszeniach.
- Nie mam... – przerywa mi dzwonek wiadomości tekstowej. Szybko przebiegam po telefonie. Wiadomość od Katniss.
Nie czekaj na mnie z obiadem.
No jasne... A jakże by inaczej?
„Raz... Dwa.
Trzy... Cztery.
Pięć...
Wstrzykiwać.
Raz... Dwa.
Trzy... Cztery.
Pięć...
Wstrzykiwać. „
Potwornie chrapiący głos wydaje mrożące krew w żyłach polecenia.
Słyszę własny urywany oddech i czuję obręcze wokół ramion i kostek.
Żelazo. Nie zerwę ich. Uwięziony w więzach swojego umysłu, walczę z
przerażającą rzeczywistością. Czuję własny gniew i ból. Czuję nienawiść i
żądze zemsty. Wbijam nadgarstki w kajdany i staram się walczyć z
przerażeniem. Walczyć z samym sobą i okrucieństwem świata na który
sprowadziła mnie nie żyjąca matka. Wiem, że to sen. To musi mi się śnić!
Nie wiedziałem, że moja matka nie żyję. To sen!
Kiedy jednak
kolejna igła boleśnie wbija mi się w mocno krwawiący kark – nie jestem
już w stanie tego sobie wmawiać. Jest tylko gorzej. Pochłania mnie
ciemność i bijąca groza. Kolejna seria śmierci i ból. Już tylko to
widzę. Własne cierpienie i coś, czego nigdy się nie pozbędę.
Wspomnienia.
Budzę się od uderzenia. Rozglądam się odrętwiały ze strachu dookoła
mnie i ze zdziwieniem odkrywam, że leżę na podłodze dość daleko, ale
obok sofy i z trzaskającym płomieniem metr ode mnie w kominku. Moja
głowa opada bezwładnie i zdaje się jedynie na okropnie palący żar ognia i
zbyt rzeczywistym bólem w piersi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o całkowitą szczerość w komentarzach. Pozwalam na wszelką krytykę, ale proszę wstrzymać się przed wulgaryzmami i treściami urażającymi. Poza tym możecie mi napisać co chcecie, a nie obrażę się.