Siedzę w salonie na kanapie z Posy która bawi się pod stołem różnymi starymi zabawkami po Prim. Peeta kręci się po kuchni i najprawdopodobniej szykuję obiad. Wszyscy czekamy na telefon od Haymicha. Z początku byłam pewna, że Haymich nawet nie da rady spotkać się z Paylor,
ale teraz nawet na niego liczę. Tak jak zapowiedział lekarz, już po
godzinie mogę normalnie chodzić. Czasami, kiedy zbyt mocno tupnę nogą,
przeszywają ją igiełki bólu. Jest on jednak znośny. Chciałam przekonać Peete, żebyśmy pojechali za nim, ale zmieniłam zdanie, kiedy mi uświadomił, że musielibyśmy zabrać tam też Posy. Dziewczynka grzecznie bawi się szmacianą lalką z jednym okiem (guzikiem) i ledwo trzymającą się rudą czupryną. Słyszę jak Peeta
podchodzi do mnie i siada obok. Już chce mnie objąć ramieniem, kiedy
słyszymy cichy syk i pomruk. Wszędzie rozpoznam ten dźwięk. Momentalnie
odwracam głowę w kierunku dźwięku i zszokowana wpatruje się w zielone
ślepia Jaskra. Jego brudno-żółte futro jest pooblepiane najróżniejszymi
paskudztwami. Jest niemal tak wychudzony, jak wtedy gdy Prim przyniosła
go do domu. W moich oczach stają łzy.
- Jaskier?- szepczę cicho. Kot cicho prycha, a potem powoli zmierza w moim kierunku.
Nagle
nie wiem, co mnie dopada. Wstaje i biorę kota w ramiona. Ściskam go
mocno i dziwie się, że jeszcze nie jestem lepka od krwi. Nawet się nie
szamoczę. Ten przebrzydły kocur jest moją najcenniejszą pamiątką po
siostrze. Sama nie rozumiem mojej reakcji, ale wiem, że jak go
zobaczyłam, to poczułam się przez chwilę, jakby moja siostra nadal żyła.
Odsuwam się od ponurego kociaka, który teraz miauczy błagalnie.-
Uchem... coś tak podejrzewałam, że przyszedłeś tylko dlatego, że
znudziło ci się życie na ulicy. - śmieje się.
- Kotek! -słyszę krzyk zachwyconej Posy. Jaskier zeskakuje z moich rąk i idzie pewnie w jej stronę. Siada jakieś pół metra przed nią i miauczy. Posy aż podskakuje. - Zatrzymamy go? Zatrzymamy?
- Cóż, poniekąd jest nasz. - uśmiecha się Peeta. - A raczej, KAtniss.- POsy zwraca się ku mnie.
- Katniss... proszę!- wzdycham.
- No, dobra. - Posy
wstaje i bierze kota na ręce, zupełnie tak jak kiedyś robiła to Prim.
Wiruje z nim dookoła, gdy nagle potyka się i przewraca. W ostatnim
momencie podbiegam do dziewczynki i ją podtrzymuje. Gwałtowne kroki
sprawiły mi ból. Cicho syczę. W ciągu sekundy Peeta znajduje się obok mnie i delikatnie podtrzymuje.
- Już Dorze?- pyta zatroskany.
- Tak, tak. Nie było aż tak źle. - mówię już normalnym głosem. Wtedy słyszymy dźwięk telefonu. - Posy,
idź na górę i pobaw się z Jaskrem.-Dziewczynka znowu bierze jaskra w
objęcia i podskakując idzie na górę. Czasami mam ochotę powrócić do
czasów mojego beztroskiego dzieciństwa. Przypominam sobie, że Posy ma dokładnie tyle samo lat co ja, kiedy Peeta się we mnie zakochał. Pomyśleć, że taka mała Posy może już mieć swojego wiecznego adoratora. Peeta podnosi słuchawkę i daje rozmowę na głośnik.
- Peeta Mellark, słucham.
- Witam. Nazywam się Doner Crang. Jestem rzecznikiem pani Prezydent Paylor i dzwonie, aby zaprosić państwa na uroczystą kolacje z okazji odczytania wyników głosowania w sprawie 76:ych
Głodowych igrzysk. Odbędzie się ona dnia dwudziestego ósmego kwietnia o
godzinie dwudziestej pierwszej w pałacu prezydenckim. Życzę miłego
wieczoru.
- Ale...- Peeta nie dokańcza, bo słyszymy sygnał.- No co za chamstwo! Nie dała mi nawet...- Słyszymy dźwięk mojego telefonu. To Haymich odbieram bez zastanowienia i daje na głośnik.
- Haymich... możesz nam to wszystko wytłumaczyć!?- warczę.
- Dzwonili już do was?- pyta zaskoczony.
- Nie więcej niż pięć sekund temu.- Odpowiada lekko poirytowany Peeta.
- No to już wiecie.
- No właśnie nie! Jaki głosowanie? Jaka uroczystość?-krzyczę. Peeta podchodzi do mnie i splata nasze palce.
- Udało mi się namówić doradców Paylor, aby dali innym mieszkańcom Panem dojść do głosu. Więc Paylor
urządziła głosowanie. Takie same zasady jak na wyborach z tą zmianą, że
trzeba mieć ukończone 18, a nie 19 lat. Można zagłosować, aby igrzyska
się odbyły lub nie. Wy też możecie głosować. - To brzmi dosyć sensownie.
- Ale wtedy do ostatniej chwili nie będziemy pewni czy igrzyska się odbędą.- zauważa Peeta.
- Cóż, to akurat, musimy przeboleć.- Haymich jest poważny.
- A Posy?- wtrącam.- Nie mam zamiaru zaciągać jej do Kapitolu!
- Może Delly by się nią zajęła przez ten czas.
-
Możecie ją o to zapytać, a jak się nie zgodzi, to dajcie znać.- zapada
cisza.- Zostanę w Kapitolu do tego czasu. Głosowanie kończy się za
tydzień. Do zobaczenia w Kapitolu, dzieciaki.- Po tych słowach rozłącza się.
Narasta we mnie panika. Sama nie wiem dlaczego. Boje się wyników
glosowania. Odkładam telefon na stół i odwracam się przodem do Peety. Jego błękitne niczym niebo oczy błyszczą. Rozkłada ramiona, a ja bez wahania się do niego przytulam. Dłonie Peety
delikatnie głaszczą moje plecy, a ja zaciskam ramiona na jego szyi.
Chłopak przyciska swoje wargi do mojej szyi, chcąc w ten sposób dodać mi
otuchy. Z miejsca, w którym jego ciepłe wargi zetknęły się z moją
skórą, powoli rozchodzi się ciepło do całego mojego ciała. Uśmiecham się
sama do siebie. Jego oddech łaskocze skórę mojego policzka. Chłonę
niesamowita zapach jego skóry. Jego ramiona zawsze były dla mnie
ukojeniem, ale od pewnego czasu samo to mi nie wystarcza. Odsuwam się od
niego i wspinam się na palce. Łącze nasze usta w czułym pocałunku. Jego
miękkie wargi całują moje usta, a ja wplatam palce w jego włosy,
delikatnie go do siebie przyciskając. Stoimy tak jakichś czas. Nie
potrafię nawet określić jak długo, jestem zbyt zajęta innymi rzeczami.
Dzwonek
do drzwi powoduje, że gwałtownie od siebie odskakujemy. Gdy tylko
uświadamiamy sobie, co właściwie się wydarzyło, oboje wybuchamy
śmiechem. Idę otworzyć i staram się stawiać każdy krok jak
najostrożniej. Naciskam klamkę a przed drzwiami stoi nikt inny jak
Annie, Will... i Johanna. Annie nie od progu obejmuje mnie jedną ręką. W
drugie trzyma małego szkraba fikającego w jej ramionach.
- OH, witaj Katniss.- szepcze Annie.
- Hej. -Odpowiadam cicho.
- No, proszę, proszę.- Johanna wpatruje się we mnie i w Peete który stanął za mną.- Nareszcie zmądrzałaś.
- Nie powiedziałaś ciemna maso.- przypominam jej z uśmiechem.
- Co ty nie powiesz, ciemna maso.- po tych słowach obie wybuchamy śmiechem. Podchodzę do Johanny i ściskam ją.
- Tęskniłam. - mówię.
- Oj, bo się popłaczę.- mówi głośno.- Ja też tęskniłam.- to ostatnie szepcze mi do ucha.
Na koniec zostaje mi Will. Biorę malca na ręce i delikatnie kołysze nim, cały czas się do niego uśmiechając.
- Siemasz, Will. - szepczę.
- Posy! Choć mamy gości.- krzyczy Peeta. Mała w podskokach zbiega po schodach i staję przed Johanną.
- Jestem Posy.-mówi, wyciągając do niej rękę.
- Taaak... Chyba poznaję cię z trzynastki mała.- Posy się do niej uśmiecha.
Peeta wita się z dziewczynami.
- Wiecie już o głosowaniu?- Obie kiwają głowami.
- Nie myślimy teraz o tym. Koniec kropka.- zarządza Johanna. - Boże Katniss co ty msz na sobie? Peeta zajmiesz się Willem?
- Jasne.
- Super. Zarządzam babski wypad. Wszystkie kobiety znajdujące się w tym domu idą teraz na zakupy.
-Ale...- zaczynam, bo nie chcę zostawiać Peety. Johanna nie pozwala mi jednak dokończyć.
- Żadnych, ale. Katniss i Posy
pod prysznic i za dziesięć minut idziemy. No, już.- popycha mnie w
stronę schodów. Wlokę się prosto do łazienki. Kiedy wychodzę spod
prysznica, otulam się szlafrokiem i idę się ubrać. Kiedy otwieram szafę, to zauważam,
że pomysł Johanny jest bardzo celny. Moje ubrania albo są na maksa
zużyte, albo zbyt wieczorowe. Wybieram zwykłe sprane czarne spodnie i
zieloną bluzkę. Zsuwam szlafrok i ubieram przygotowane ubrania. Słyszę
dźwięk otwieranych drzwi i już chcę nawrzeszczeć na Johannę, kiedy orientuje się, że to tylko Peeta.
- Hej.
- Hej. -mówi i obejmuje mnie w pasie.
- Postaraj się nie umrzeć z nudów. Dla mnie.
- Spokojnie. Idź i się zabaw. - mówi i całuje mnie w usta.
- Tak. Zabawa na zakupach. Już wolę tortury w Kapitolu.- skarze się. Peeta pochyla się i szepcze mi do ucha.
- Mam nadzieje, że cię aż tak bardzo nie zmęczą, bo liczę na wspólnie spędzony wieczór. - Odsuwa się ode mnie. - Zapraszam cię Katniss na randkę. Musimy trochę odreagować.- uśmiech się do mnie.
- A Posy?
-
Spokojnie, Johanna i Annie się nią zajmą. Wszystko już załatwione.-
uśmiecham się szeroko i już mam go znowu pocałować, kiedy słyszę...
- KATNISS! DALEJ CIEMNA MASO CZEKAMY NA CIEBIE!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę o całkowitą szczerość w komentarzach. Pozwalam na wszelką krytykę, ale proszę wstrzymać się przed wulgaryzmami i treściami urażającymi. Poza tym możecie mi napisać co chcecie, a nie obrażę się.