środa, 18 lutego 2015

12. Wywiad z nowym premierem Panem



- tina
#################################
Ja i Peeta spoglądamy na siebie. Widzę niepokój w jego oczach.
- Bardzo dziękujemy za wywiad Gale i szczęścia życzę.- Cezar nie wydaje się zbytnio zadowolony z przebiegu wywiadu. Gale dziarsko schodzi ze sceny.
- Widziałeś ten wywiad?- pytam mojego byłego mentora. Haymich kiwa głową.
- Prawie Cały.- mówi smutno.
- Co mówił?- widzę jak mięśnie na twarzy Peety drgają.
- Wiedziałem, że o to zapytasz, więc wszystko nagrałem, tylko że u mnie w domu. - Haymich pokazuję kciukiem drzwi.
- A można tak?- robię zdziwioną minę. Nie miałam pojęcia, że można nagrać coś z telewizora. Pewnie dlatego, że nigdy nie oglądam telewizji. I nie mam zamiaru zaczynać.
- Tak. Chcecie obejrzeć ten wywiad?- kiwamy głowami.- Dobra. Chodźcie, ale ostrzegam, to nie będzie nic przyjemnego.- przypominam sobie jego stan, kiedy tu przyszedł. Jakby wszystko się zawaliło. Boję się tego, co zobaczę na ekranie, ale muszę się dowiedzieć co Gale nagadał.
Wstajemy i idziemy w stronę domu Haymicha. Kiedy przekraczam próg domu i widzę idealny porządek. Miła niespodzianka. Przynajmniej nie będziemy musieli dławić się smrodem, który zawsze, się tu unosił. Siadamy na identycznej kanapie jak u Peety... Poprawka... U nas. Ciężko jest mi się przyzwyczaić do tego wszystkiego, ale w pozytywnym sensie. Haymich wciska przycisk na pilocie i siada obok mnie. Ja splatam palce z Peetą.
Na ekranie pojawia się Cezar. Na jego widok ponownie chichoczę.
- Witam, witam, witam. Jak się dzisiaj mają moi wspaniali widzowie? Pięknie dzisiaj wyglądacie.- mówi z szerokim uśmiechem prosto do kamery. Jeżeli nie liczyć wyglądu to nic się nie zmienił. - Dzisiaj porozmawiamy sobie z osobą, która już nie długo zostanie drugą najważniejszą osobą w kraju.- wymieniam zdziwione i zarazem przerażone spojrzenie z Peetą.- Powitajmy naszego przyszłego premiera Gale'a Hawthorne'a.- Gale dziarsko wkracza na scenę, a ludzie na trybunach szaleją. Prawie wszystkie kobiety dostają białej gorączki na jego widok. Gale wita się z Cezarem i zajmuje miejsce obok niego.- Gale jak się czujesz, z tym że nasz naród wybrał cię na premiera?- Galeowi uśmiech nie schodzi z twarzy. Widać, że coś planuje.
- Cóż, jestem bardzo szczęśliwy, że zyskałem tę posadę. To bardzo dobrze płatna praca więc nareszcie będę miał pieniądze na utrzymanie rodziny. - Cezar kiwa głową.
- Racja, racja. A jak myślisz, dlaczego ludzie na ciebie głosowali?- teraz sobie przypominam. Jakiś miesiąc temu ogłoszono wybory na pierwszego w historii Panem ministra. Peeta i ja jesteśmy jeszcze za młodzi na głosowanie, bo mamy tylko po osiemnaście lat. Głosować wolno dopiero od dziewiętnastego roku życia. Ja nawet jeszcze nie skończyłam osiemnastu lat. Moje urodziny wypadają dopiero za półtora miesiąca. Peeta zaś skończył osiemnaście lat dopiero miesiąc temu. Jeszcze cały rok poczekamy na naszą kolej. Gale za to ma dopiero dwadzieścia lat. Jak oni sobie to wyobrażają? Czy ci wszyscy, którzy na niego głosowali, myśleli w ogóle, czy spełni się w tej roli?
- Nie wiem, ale mam nadzieje, że będą zadowoleni z wyboru.- Gale się uśmiecha jeszcze szerzej.
- A powiedz mi, jak zareagowała twoja rodzina, na wieści o wynikach głosowania?
- Cóż, moja mama siostra i bracia bardzo się ucieszyli. Wyłącznie Katniss miała z tym problem.- marszczę brwi. Haymich naciska jakichś przycisk, a obraz staje.
- I jak myślicie, co on chcę przez to powiedzieć?- Opiera dłonie na kolanach.
- Że Katniss z nim jest.- Peeta ściska moją dłoń, a ja jestem tak oszołomiona, że nie zauważam, kiedy wstaje.- Co jest?
- A jak uważasz? To nie koniec wywiadu. Co on najlepszego wyczynia?- z moich oczu zaczynają płynąć łzy.- Boję się końca tego wywiadu. Jak on w ogóle śmie?-Ponownie siadam a Peeta mnie przytula.
- Jesteście pewni, że chcecie oglądać dalej?- Haymich jest poważny. Peeta spogląda na mnie, jakby czekał na moją odpowiedź.
- Tak.- jąkam. Haymich ponownie wciska przycisk, a obraz ponownie rusza.
- A dlaczego twoja kuzynka miała z tym problem?- Uśmiech Cezara traci blask.
- Oh... Nie....- śmieje się Gale.- Katniss nie jest moją kuzynką.
- Ale jak to? Sam tak powiedziałeś.
- Tak, ale to nie była prawda. Mówiłem tak, bo nie miałem ochoty tworzyć jakiegoś miłosnego trójkąciku.- Gale poważnieje.
- Rozumiem. W takim razie kim jest dla ciebie Katniss Everdeen?- to pytanie sprawia, że triumfalny uśmieszek powraca na jego twarz.
- No cóż, niedługo będzie się nazywała Katniss Hawthorne. Jesteśmy zaręczeni.- robię wielkie oczy. Mam ochotę wejść do telewizora i wydrapać mu oczy.
- Na prawdę? Cóż, gratulacje, ale co się stało z Peetą Mellarkiem? - Cezar już się nie uśmiecha. Jest... Przygnębiony.
- Chłopak załamał się, kiedy dowiedział się o naszych zaręczynach.- mam ochotę zwrócić.
- Czyli że Peeta obecnie jest sam?- Cezar wydaje się zawiedziony.
- Z tego, co mi wiadomo to tak.- po chwili słychać odgłos jednej z kobiet na trybunach.
- Nie wiem jak wy, ale ja lecę do dwunastki.- po tym połowa dziewcząt opuszcza w pośpiechu studio Cezara, który odchrząkuje.
- No cóż... W takim razie czy masz jakąś wiadomość dla Katniss?- Gale kiwa głową.
- Nie długo do ciebie przyjadę skarbie. Pamiętaj, że cię kocham.- zrywam się jak poparzona i biegnę do łazienki. Zwracam omlet z serem, który Peeta dał mi rano do zjedzenia. Kiedy mój żołądek jest już pusty, siadam na podłodze w łazience tuż obok toalety. Peeta stoi w drzwiach. Podchodzi do muszli i spłukuję wodę. Podaje mi szklankę wody. Wypijam wszystko. Peeta pomaga mi wstać i zamyka mnie w objęciach. Wtulam się w niego.
- Mówił coś jeszcze?
- Nie. Cezar zakończył wywiad. Kocham cię.- Peeta całuje mnie przelotnie w szyję.
- Ja ciebie też. Bardzo.
- No to idźcie do domu się pakować.- Haymich pojawia się w łazience.
- Dlaczego?- pytamy równo z Peetą.
- Bo po pierwsze Umówiłem was telefonicznie z Cezarem na wywiad. Musicie to jakoś wyjaśnić. A po drugie to zgraja zakochanych w Peecie Kapitolińskich dziewczyn nie długo może się tutaj pojawić.- nie protestujemy. Kiwamy głowami i idziemy do naszego domu.
- Katniss, Peeta.- odwracamy się jeszcze do Haymicha.- Poduszkowiec przyleci za pół godziny.
///////////////////////////////
W Kapitolińskim hotelu jest bardzo przytulne. Nie wybraliśmy niczego drogiego, ponieważ nam nie są potrzebne luksusy. Siedzę na niewielkim tarasie. Peeta poszedł do recepcji coś załatwić. Nagle czuje brzęczenie w mojej kieszeni. Wyciągam telefon. Na wyświetlaczu pojawia się napis mama. Oddycham z ulgą. Nareszcie. Odbieram.
- Mamo! Nareszcie dzwonisz- mówię z ulgą.
- Siemasz Kotna.- robię wielkie oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o całkowitą szczerość w komentarzach. Pozwalam na wszelką krytykę, ale proszę wstrzymać się przed wulgaryzmami i treściami urażającymi. Poza tym możecie mi napisać co chcecie, a nie obrażę się.