-tina
###########################################################
Peeta patrzy na mnie zdziwionym wzrokiem.
- Mam często podobnie. Moje sny jednak dotyczą kogoś innego.- uśmiecha się blado. Domyślam się kogo. Chcę go przytulić, ale boję się jego reakcji. Nie wiem, jak się zachowam, jeżeli mnie odtrąci. Nie chcę tego. Patrzymy sobie w oczy.
- Kogo? - pytam tylko po to, by przerwać ciszę.
Peeta patrzy na mnie. Nawet nie mruga. Wypatruję się w moje szare oczy a ja w jego błękitne jak niebo tęczówki. Prawie zawsze w nich tonę. Zapada cisza i myślę, że będzie trwała wiecznie, ale w końcu chłopak się odzywa.
- Czasem widzę moją rodzinę. Czasami Finnicka, morfalinistkę z szóstki, a nawet Prim. - spuszczam głowę. Myślałam, że mówił o mnie. Robi mi się smutno. Moje oczy pieką. Peeta jednak kontynuuję. - częściej jednak śnie o śmierci tej garstki ludzi, którzy jeszcze żyją. Na przykład Johanna, Haymich, Annie i jej syn... - ogarnia mnie jakaś dziwna pustka. Nie wiem dlaczego.- Najczęściej śni mi się arena ćwierćwiecza i pałac prezydencki. W pałacu zawsze wszystko jest takie samo. Zawsze. To zawsze, ta sama osoba w nim umiera, na moich oczach. Zawsze w ten sam sposób. Zawsze, jest tam jedno krzesło. Wokół, niego zawsze stoi mur strażników pokoju. Na krześle zawsze siedzi szarooka brunetka z poparzona skórą... Oszczędzę ci jednak szczegółów.- marszczę brwi. Mam ochotę się uśmiechnąć, ale coś mi się wydaję, że to nie jest dobry moment. - na arenie jest zawsze inaczej. Są różni martwi i żyjący ludzie. Giną i są torturowani przez wszystkie okropności zegara na arenie. - milknie.
- Peeta... Kim była ta szarooka brunetka?- Peeta spogląda na mnie i się lekko uśmiecha. Ja zaś wpatruje się w ten piękny błękit jego oczu.
-Ty.
Cudo!!!
OdpowiedzUsuń<3 Kat