środa, 18 lutego 2015

22. Ból

Rozchylam delikatnie powieki. Zanim zdążę się rozejrzeć po pomieszczeniu, dopada mnie kolejna fala okropnego bólu w okolicach żołądka. Zwijam się w kłębek i przyciskam dłonie do brzucha. Ból stopniowo się zwiększa. Zaczyna mi brakować tchu. Peety nie ma obok mnie. Jęczę. Krzyczę. Mam mroczki przed oczami. Mięśnie wręcz krzyczą. Ból jest tak potworny, że lada moment stracę przytomność. W jednej chwili zrywam się jak poparzona i biegnę w stronę łazienki. W ostatniej chwili pochylam się nad muszlą i wymiotuję. Spazmatycznie torsje trwają, aż organizm nie ma już czego usunąć. Osuwam się na zimne kafelki. Ból ani trochę nie zelżał. Łapię się na tym, że chcę wrzeszczeć, żeby ktoś mnie dobił. Peeta... Peeta gdzie jesteś? Błagam, pomóż mi. Usiłuje podnieść głowę, ale brakuje mi sił. Czuję się tak jakby ktoś palił moje wnętrzności, siekał je i ugniatał. Ponownie zwijam się w kłębek. Mam wrażenie, że ktoś wylewa mi kwas do gardła. Nigdy jeszcze nie czułam takiego bólu fizycznego. Nie bolało mnie tak, kiedy Clove rzuciła we mnie morzem. Nie bolało mnie tak, kiedy Johanna Mayson wydłubywała mój lokalizator z przedramienia. Ba, nie bolała mnie tak nawet strzała postrzałowa, kiedy wybrałam się do dwójki, żeby zdobyć poparcie dystryktu podczas wojny. Straciłam wówczas śledzionę. Z trudem tamuje łzy napływające mi do oczu. Zaciskam zesztywniałe palce na materiale mojej koszuli nocnej. Z wielkim trudem rejestruję jednak dźwięk otwieranych drzwi. Nareszcie. Wrócił. Układam usta, żeby wycharczeć imię Peety, ale wtedy odzywa się znajomy głos.
- Peeta, Katniss jesteście?- podnoszę się na drżących ramionach. Z trudem rozpoznałam, do kogo należy ów, gardłowy głos.
- H-Haymich... Pomóż...- wołam tak słabym i ochrypłym głosem, że nie jestem w stanie go rozpoznać.
- Katniss?!- wyraźnie się przestraszył.- Skarbie, co się dzieje.
- Pomóż mi... Błagam.- szlocham. Już trzy sekundy później stoi w drzwiach łazienki. Na mój widok wybiega z pomieszczenia i rzuca się w kierunku korytarza. Przez chwilę nachodzi mnie myśl, że chcę mnie zostawić, ale prędko ją odpycham. Haymich by tego nie zrobił. Znowu się kulę. Łzy spływają teraz swobodnie po mojej twarzy, a z ust co chwila wydobywa się jęk. Ból ponownie się nasila. Moja twarz jest mokra od potu oraz łez. Po krótkiej chwili. Podchodzi do mnie Haymich i delikatnie podnosi z posadzki. Rejestruje potem tylko to, że wsiadamy do jakiegoś pojazdu i przerażone jak nigdy niebieskie tęczówki mojego ukochanego. Po chwili świat ciemnieje.
////////////////////////////////
Budzę się z jego imieniem na ustach. Zanim jednak zdążam rozchylić powieki czuję lekki uścisk na mojej drżącej dłoni. Obracam głowę i otwieram oczy. Ze zdziwieniem odkrywam, że wpatrują się we mnie niebieskie oczy. Nie są one jednak takie jak Peety. Brakuje im tego wspaniałego blasku. Te oczy, Są bardzo matowe. Mimo wszystkiego od razu rozpoznaje osobę ściskającą moją dłoń. To mama. Nie zdążam jednak nic powiedzieć, bo ból powraca ze zdwojoną siłą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę o całkowitą szczerość w komentarzach. Pozwalam na wszelką krytykę, ale proszę wstrzymać się przed wulgaryzmami i treściami urażającymi. Poza tym możecie mi napisać co chcecie, a nie obrażę się.