poniedziałek, 16 marca 2015

108. Tajemnicze księgi

Hej!
Niestety... Problem z internetem ciągle nade mną wisi...
Nowa notka w następny piątek.
- Tina
#################################
Widok z okna powinien zapierać mi dech w piersiach. Zamiast tego tylko mnie zasmuca. Balkon wychodzi na zachód, więc zachodzące wcześnie słońce długo mi jeszcze towarzyszy. Kiedy jednak spogląda się w dół – widzi się miasto pogrążone ciągle w rozpaczy po niszczącej je wojnie. Boli mnie to, bo to ja jestem temu winna. Tych śmierci... Chyba nigdy nie zmienię na ten temat zdania. I dobrze. Tak powinno być. Jestem świadoma swoich zbrodni, a kara nie chce nadejść. Na\wet gdybym o nią poprosiła – spotkałabym się z odmowa. A dlaczego? Bo byłam „chora psychicznie”. Zupełnie, jakbym kiedykolwiek po igrzyskach była zdrowa na umyśle.
Z głębokim oddechem odpycham się od barierki i wychodzę z zasięgu światła słonecznego. Jest za zimno na stanie na zewnątrz. Śnieg jeszcze nie spadł. W dwunastce puch pokrywał już każde miejsce. Bez wyjątku. Piętrzy się teraz usypany w wysokie zaspy, które rosną i rosną. Tu zaś nie sposób szukać chociażby płatka w trawie.
Data nowego roku zbliża się szybko. Pierwszy dzień w Kapitolu minął w zawrotnym tempie. Zżerają mnie nerwy czy Peeta, który jeszcze nie wrócił z badań może ze mną jechać do Londynu. Nie wiem jakie są wymagania. I ja muszę się tam jutro z rana stawić, aby mogli sprawdzić, czy nie jestem nosicielem jakichś chorób i tym podobne.
Ciężko jest mi siedzieć w tym cholernym apartamencie i czekać. Czekać... Czekać...
Powoli trafia mnie szlag. Siedzę tu sama od czterech godzin z wyjątkiem kelnerki, która przyniosła mi jedzenie, gdyż odmówiłam stawienia się na wspólnej kolacji. Żadnym wieści. Dwa razy wzięłam prysznic, zjadłam i bez sensu chodzę do okola. Nie mam kompletnie pojęcia czym zająć tutaj umysł. Próbowałam oglądać telewizję, ale przyniosło to marny skutek.
Mniej więcej kwadrans po piątej – słyszę pukanie do drzwi. Przez chwilę myślę nawet, że to Peeta, ale wydaje mi się to głupie. Znudzona sięgam do drzwi i je otwieram.
Za nimi stoi Paylor.
Garniturek zamieniła na dużo wygodniejsze spodium i marynarkę. Włosy rozpuściła. Uśmiecha się do mnie formalnie. Wyuczony uśmiech osoby wiecznie poważnej i statecznej.
- Witaj, Katniss. Przeszkodziłam ci w czymś? – pyta niby to przyjaźnie, ale jej oczy pozostają tak samo obojętne.
- Eee... Dzień dobry. Nie.
- Świetnie. – oznajmia hardo. – Chciałabym ci coś pokazać.
Marszczę brwi, ale kiwam głową – przyjmując jej propozycję. Uśmiecha się nieco bardziej serdecznie i wskazuje dłonią, abym za nią poszła. Posłusznie podążam za nią przez parę korytarzy, aż w końcu docieramy do długich schodów prowadzących pod ziemię. Nagle przechodzi mnie dreszcz. Staję na szczycie i przyglądam się kratom na samym dole. Nie potrafię wyrzucić z siebie nawet słowa... Moje serce niemal staje. Czy... Czy ona ma zamiar pokazać mi tamtą część pałacu, której absolutnie nie mam ochoty zwiedzać? Czy jest to właśnie to miejsce? Miejsce tortur?
Paylor się zatrzymuje i rozgląda. Widząc moją minę staje się skonsternowana, ale po chwili dodaje dwa do dwóch i kręci z powagą głową.
- Nie... Nie masz się czego obawiać, dziewczyno. To nie to o czym myślisz. Tamte lochy mieszczą się w kompletnie innej części pałacu. Tutaj nie ma nic niebezpiecznego.
Wzdrygam się. Jestem tak blisko tego miejsca. Boli mnie serce, ale wzdycham z lekką ulgą. Podążam za nią w głąb.
Za kratami, które jednak nie były zamknięte czy zabezpieczone – widzę półki. Dziesiątki wysokich na trzy metry i więcej półek wypchanych po brzegi najróżniejszymi książkami. Dużymi, małymi, z miękką okładką, z twardą okładką, ze skórzaną okładką, zielone, niebieskie i każde inne. Tworzą one kolorowy zbiór literatury od pięknej po fakt. Wszystkie są posortowane według jakiegoś systemu, a razem tworzą coś niesamowitego. Rozglądam się dookoła.
- Łoł... – wzdycham. Przyglądam się Paylor. – Dlaczego mnie tu pani przyprowadziła?
- Chodź. – szepcze i idzie dalej pomiędzy regałami. Podchodzi do ostatniego rzędu i wskazuje na zbiory. – Wybierz którąś. – poleca.
Nie rozumiem o co jej chodzi, ale przyglądam się tytułom. Wszystkie są dosyć nietypowe. „Kopciuszek”, „zbiór baśni” czy „czerwony kapturek”. Trochę wyżej znajdują się tytuły, które łatwiej zrozumieć. „Oczy czarnego kota”, „Duma i uprzedzenie, „Romeo i Julia” czy „mozaika”.
- Gdzieś słyszałam nazwę „Romeo i Julia”. – przyznaję. Nazwa brzmi znajomo.
- Piękna acz smutna książka. – mówi Paylor.
Zaciekawia mnie co Paylor mam na myśli, ale bez szemrania wyciągam pierwszą lepszą książkę z jednej z niższych półek.
„Księżniczka i żebraczka”. Brak nazwiska autora. Paylor kiwa głową.
- Wszystkie te książki zostały napisane poza Panem. Niektóre są stare a inne nowe. Jeśli ci się nudzi, a wiem, że tak jest, to możesz tu przychodzić kiedy zechcesz i pożyczać książki. Macie tu spędzić parę dni. Możliwe, że spodoba ci się któraś. Weź którą chcesz też z reszty półek. Uznałam po prostu, że warto ci pokazać te książki, dzięki którym poznaliśmy prawdę o świecie. – mówi. Spoglądam na nią zaskoczona. Pozytywnie.
- Mogę je przeczytać?
- Tak. Muszę teraz wracać do swoich obowiązków. Ufam, że trafisz do apartamentu. – uśmiecha się jeszcze raz po czym odwraca się i znika wśród półek.
Książka, którą chwyciłam nie zachwyciła mnie fabułą. To zapewne bajka dla dzieci. Niemniej zafascynowała mnie. Tak samo, jak kolejna. W życiu nie przeczytałam wielu książek. Ale te, które przeczytałam wystarczyły, abym potrafiła dostrzec różnicę w języku, jakiego się tam używa i języku w Panem.
po skończeniu trzeciej książeczki – powieki same mi opadają. Minęły cztery godziny od wizyty w bibliotece. Nareszcie rozumiem dlaczego Paylor mnie tam zaprowadziła. Spodziewała się, że Peeta jeszcze długo do mnie nie wróci i się nie przeliczyła. Mam dosyć czekania. Może każą mu spędzić tam noc... Dosyć. Idę spać.
Idę pod przyrznic. Długi i gorący. Kojący. Oddycham głęboko. Woda mnie rozbudza. Cieszę się, że jest tu tradycyjny prysznic, a nie typowy Kapitoliński, jakie istnieją w ośrodku szkoleniowym. Setki przycisków i najróżniejszych ustawień, które ciężko opanować. Wychodzę po pół godziny. Ledwo zdążam zapleść mokre włosy i ubrać się w piżamę, kiedy drzwi się uchylają.
Odwracam się. Do środka wślizguje się zmęczony i powłóczący nogami. Czuję ulgę widząc go, ale też delikatną irytację. Opieram się o ścianę i przyglądam mu się uważnie. Ma potargane włosy i podkrążone oczy przez co zaczynam się martwić.
Omiata mnie spojrzeniem od stóp do głów po czym ściąga marynarkę.
- Hej. – szepcze. Uśmiecha się ciepło, a mnie ciężko jest nie odwzajemnić jego uśmiechu. Poddaję się.
- Hej... Jak się czujesz?
- Jakby coś mnie przejechało. Czołg... Jakby przejechał mnie czołg. – na jego twarz wypełza krzywy uśmiech pełen drwiny i rozbawienia. Podchodzi do mnie ciężko i obejmuje mnie w tali. Stykamy się czołami.
Śmieję się cicho.
- Wolno mi spytać co panią tak rozbawiło, pani Mellark? – pyta z uniesionymi brwiami.
- Nic... Jesteś wyczerpany. – szepczę. Potakuje.
- Wezmę przyusznic. – mówi i puszcza mnie.
Wślizguję się pod kołdrę i ziewam głośno. Na stoliku nocnym leżą cztery książki z biblioteki Paylor. Pachną bardzo przyjemnie. Ledwo zauważam, gdy mój mąż wślizguje się pod kołdrę i obejmuje mnie w tali.
- Oo... Czytałaś. – stwierdza. Potakuję nieśmiało. Uśmiecha się słodko. Jego oczy błyszczą. – Poczytaj mi więc. – żąda. Przenoszę na niego wzrok.
- Co? Nieee... – jęczę z uśmiechem. Wygina usta w podkówkę.
- Proszę. – szepcze i uśmiecha się najpiękniejszym z jego uśmiechów. Zanurza nos w moich włosach i uśmiecha się – całując delikatnie mój kark. Wzdycham. Właściwie, to mam ochotę dla niego poczytać. Kiwam głową. Układam się wygodnie przytulając twarz do jego piersi. On zaś kładzie rękę na moim biodrze. Zaczynam.
Narratorem jest chłopak o imieniu Dew. Książka nosi tytuł „Dyplomatka” i okazuje się być dramatem. Tak napisali na okładce. Nie mam jednak szansy ocenić tego sama, ponieważ i ja i Peeta zasypiamy przed końcem trzeciego akapitu.

7 komentarzy:

  1. Ta koncówka taka słodka........ Peeta taki kochany :) Piękny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna notatka :) a końcówka słodka ;) :* czekam na następną notatkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlaczego dopiero teraz odkryłam tak cudowny blog z cudownym opowiadaniem?! Tak czy inaczej jestem zachwycona twoim stylem pisania i czekam na następne notki xx Pozdrawiam i weny życzę :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Uuu fajnie!A wiesz może czy istnieje taka książka? To zaszczyt czytać to co Katniss i Peeta w Twoim opowiadaniu. =D
    ~ Lotopałanka ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękna notka a końcówka przeurocza! <2 Wenyyyyy życzę ! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. No i wreszcie jest. Śliczny �� czekam na next
    peeeeetaLOVE

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytam twój blog od tygodnia i szlag mnie trafia, że od teraz muszę czekać na nowe rozdziały. Ale możesz być pewna ,że zyskałaś nową fankę. :) czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń

Proszę o całkowitą szczerość w komentarzach. Pozwalam na wszelką krytykę, ale proszę wstrzymać się przed wulgaryzmami i treściami urażającymi. Poza tym możecie mi napisać co chcecie, a nie obrażę się.