niedziela, 18 października 2015

128. Nic jej nie jest


Hej i zapraszam na kolejny rodział!
- Tina

#####################################

Słowa Annie działają na mnie niczym zimny prysznic Są jednocześnie oświeceniem i skazaniem dla mojego ego.
Trzymając w stalowym uścisku kubek z herbatą patrzę, jak Annie ubiera buty.
 - Musicie sobie wiele wyjaśnić. - mówiła. - Lepiej, jeśli już sobie pójdę.
Trudno się z nią nie zgodzić.
Nerwy uciskają moje wnętrzności. Jak zniesiemy zbliżające się dni?
Martwię się. Może i bezsensownie, ale mam świadomość, że nie od razu będzie tak kolorowo. Od dwóch miesięcy znowu nękają mnie koszmary. Tydzień temu na przykład śnił mi się Chaff z 11 dystryktu, który z maczetą w jednej ręce i żywym wężem w drugiej gonił mnie przez sektor mgły na arenie ćwierćwiecza. Z jednej strony była mgła a z drugiej on. Rozwścieczony i pragnący mojej krwi. Coraz częściej moja siostra umiera nadeptując na minę i w zwolnionym tempie widzę, jak jej ciało rozrywa na tysiące rozchlapanych kawałeczków lub małą Rue z oszczepem w brzuchu bawiącą się czarną kulką, która wkrótce okazuje się bombą z zapalonym lądem. Na dodatek od dawna nie miałam nikogo kto by mnie uspokoił lub chociażby wybudził z tych nocnych koszmarów.
Drzwi zamykają się z cichym kliknięciem, a ja zastanawiam się co ze sobą zrobić. Idę na górę i wchodzę do łazienki. Muszę natychmiast zmyć z siebie ten cały brud.
Ciepła woda ochlapuje moje ciało, masuje kark, zmywa ze mnie pot i przykry zapach. Mogę przez chwilę zatracić się w błogim spokoju i nic nie myśleniu. Już po chwili jestem czysta. wychodzę z kabiny wycieram się do sucha ręcznikiem i przeglądam się w do połowy zaparowanym lustrze. Wyglądam na totalnie wykończoną. Taka też jestem. Wykończona do granic możliwości. Biorę w rękę szlafrok i zasłaniam nim posiniaczone ciało.
Wychodząc z łazienki zauważam go niemal od razu. Siedzi w jednym z foteli i ponosi się kiedy tylko się pojawiam. Jego oczy błyszczą, policzki ma zarumienione, a włosy na prawdę zbyt długie i zmierzwione. Zamykam za sobą drzwi.
- Hej. - szepczę.
- Hej. - odszeptuje.
Zapada krępująca cisza podczas której tylko wpatrujemy się w siebie. Peeta przelatuje wzrokiem po całym moim ciele wywołując przyjemny dreszcz.
- Jak się czujesz? - pyta.
- Bywało lepiej. - przyznaję.
Uśmiecha się delikatnie.
- Cieszę się, że jesteś cała i zdrowa.
Milczę. Zwyczajnie nie mam pojęcia co na to odpowiedzieć. Jestem tylko cicho mając nadzieje, że po mnie nie widać jakie wrażenie zrobiły na mnie jego słowa. Chyba mi się udaję, bo mina Peety nagle pochmurnieje. Widząc jego usta wykrzywione w pełnym bólu grymasie mam ochotę się na niego rzucić i już, już mam to zrobić, kiedy on się odzywa.
- Będę w pokoju na przeciwko, jeśli będziesz czegoś potrzebowała. - mówi i nie patrząc na mnie wychodzi.
Poszło szybciej niż myślała, ale cel nie był zamierzony. Jestem na siebie nieziemsko wściekła,
Zrezygnowana ubieram na siebie pierwsze z brzegu spodenki i t-shirt po czym wślizguję się pod kołdrę. Zmuszam powieki by nie opadały i czekam.
Pięć minut...
dziesięć...
Godzina...
Dwie.
W końcu dociera do mnie, że nie przyjdzie.
Może chciał dać mi odrobinę więcej czasu na przemyślenie wszystkiego a może po prostu zraziłam go do siebie, ale jedno jest pewne. Tej nocy nie przesypię w ciepłych ramionach mojego męża.

Idę przez nieznajomą polanę. Pod stopami czuje miękką trawę, a na skórze ciepły letni wiatr. Wszystkie drzewa i krzewy dookoła są wysokie, a liście błyszczą. Zapach kwiatów i dźwięki piosenek kosogłosów otulają mnie.
Nagle zza drzewa spoglądaj na mnie duże, brązowe oczy. Powoli idę w jej kierunku z uśmiechem na twarzy. Kiedy jestem już prawie przy drzewie Rue chowa się. Z uśmiechem okrążam drzewo i ze zdumieniem dostrzegam, ż jej tam nie ma. Spoglądam w górę myśląc, że może wspięła się po wystających konarach, ale nigdzie jej nie ma.
- Katniss?
Odwracam się słysząc jego głos. Siedzi na klęczkach na błyszczącej się trawie i trzyma w objęciach umierającą dziewczynkę. Rue... Słyszę, jak ona skomle błagając o piosenkę. Podchodzę bliżej klęczącego Peety. Łzy widnieją na moich policzkach. Klękam obok i chwytam Rue za rękę. Na chwilę unoszę głowę i spoglądam w niebieskie oczy Peety przepełnione udręką.
Spoglądam znowu na Rue, aby uciec od jego spojrzenia i doznaję szoku. Puszczam jej rękę i wstaję porażona. Trzymającą przez Peetę dziewczynką jest moja siostra.
Ponownie upadam na kolana. Jest porozrywana na strzępy, a jej części zostały do siebie dopasowane. Gdyby tylko nie było tych ran i nacięć... Ale są i moja siostra jest w setce kawałków. Odcieta głowa otwiera usta i krzyczy  piskliwie.
Zakrywam oczy i uszy zalewając się łzami. Czuję torsje wstrząsające moim ciałem, kiedy pochylam się nad trawą.
Dotykam jej dłonią, ale pod nią czuję tylko wygładzony kamień. Spoglądam w górę i jestem w Kapitolu. Nie ma ze mną nikogo. chwytam broń przewieszoną przez ramię i wstaję,.Nie wiedziec dlaczego czuje, że muszę biec. Muszę stąd uceic. Tak... daleko.
 Biegnę potykając się na oślep. Skręcam w prawo potem w lewo i znowu w lewo. Docieram do placu.
Rozglądam się dookoła szukając ludzi, ale nikogo tutaj nie ma. Miasto wydaje się opuszczone.
- Panno Everdeen. - syczy głos.
Stoi... Tam, gdzie pozbawiono go życia ze stróżką krwi ściekającą po jego podbródku.
- Kosogłosie.
Patrzę w górę na balkon i zauważam Coin ze strzałą w gardle. przerzuca nogi przez barierkę i zeskakuje z pięciu metrów. W jej dłoni widnieje sakwa.
- Obiecałaś, że nie będziesz nas okłamywać. - szepczą wspólnie. - A oto kara.
Razem wsuwają dłonie do sakwy i wyciągają z niej za włosy głowę. Prim.

Nie wiem ile czasu już wrzeszczę. Może minutę. Może godzinę. Potrafię zacząć oceniać upływ czasu dopiero, kiedy wokół moich ramiona zaciska się pętla, a ja przyciskam się do umięśnionego ciała. Moje wrzaski stają się tylko płaczem.
- Jestem przy tobie. Prim nic nie jest. Nic jej nie jest...

13 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle świetny. Kocham twojego bloga

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu ale super roździał.... Weś daj szybciej nastepny xd A tak na serio to czekam na następnąąą notke ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piekny ale ją cię zabije. Przerywasz w takim momencie. Poza tym cudna nocia. Wchodziłam co pięć minut. Uzaleznilam się od twego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. A i jeszcze kiedy nastepna nocia?
    Karolina Mellark to ja i ten post wyżej też mój

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpowiedzi
    1. Zmieniłam dni publikacji na niedzielę :) zapraszam

      Usuń
  6. http://losyporebelii.blogspot.com/ zapraszam do nas
    Blog prowadzą Yuuki i Kosogłos
    Fajny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. Właśnie!!!!!!!!!!!

      Usuń
    2. Najpierw zmieniasz dzień publikacji, a potem nie wstawiasz. Ubóstwiam twój blog, ale się strasznie niecierpliwie.

      Usuń

Proszę o całkowitą szczerość w komentarzach. Pozwalam na wszelką krytykę, ale proszę wstrzymać się przed wulgaryzmami i treściami urażającymi. Poza tym możecie mi napisać co chcecie, a nie obrażę się.