środa, 22 lipca 2015

121. Kamyki ze strumienia

Witam!
Kochani, ostatnio mówicie, że za któtkie notki. Będę się starać pisać dłuższe. Przepraszam za dużą ilość dialogów.
-Tina
####################################################

Nachodzą mnie wątpliwości, kiedy idę za Galem w stronę płotu. Moje żebra palą i bolą, a on idzie szybko.
Muszę biec, aby zrównywać z nim krok. Ze wszystkich sił staram się nadążyć, ale w końcu się zatrzymuję.
- Gale! - dyszę. - Ja w przeciwieństwie do ciebie nie zostałam postrzelona tylko w rękę.
Zatrzymuje się, odwraca i spogląda na mnie przepraszająco.
- Przepraszam, ale muszę być pewien, że nikt nas nie podsłucha.
Dysząc marszczę brwi, pochylam się i kładę dłonie na kolanach. Moja pierś pulsuje.
Gale wzdycha poirytowany.
Czuję, jak podrywa mnie z ziemi i zaczyna nieść w stronę lasu.
- Gale! - krzyczę w proteście.
- Muszę ci coś szybko powiedzieć. Nie mam więcej czasu. - wyjaśnia.
Zaczynam się bać tego, co ma mi do powiedzenia.
Otaczam ramionami jego kark i staram się nie krzywić, kiedy truchtem przemierza całe złożysko i łąkę.
Całą drogę się zastanawiam.
Słyszę jego urywany oddech tuż przy moim uchu.
Zapewne ma mi do przekazania coś ważnego. Ale co mogłoby był aż takie ważne, żeby musiał wyciągać mnie - poharataną i poobijaną aż do lasu? Musiało się stać coś bardzo złego.
Zalewa mnie zimny pot, a palce u dłoni zaciskam w pięści, aby ukryć ich drżenie.
Nie jest dobrze... Czuję, że cokolwiek ma mi do powiedzenia - nie spodoba mi się.
Stawia mnie na ziemi tuż przy ogrodzeniu.
Przeciskam się przez nowy obluzowany punkt i siadam na wyschniętej po lecie trawie po drugiej stronie.
Lato było gorące.
W jedenastce zagościła susza, podobnie, jak i znacznej części czwartego dystryktu. Przez całe lato nie spadła tam ani jedna kropelka deszczu.
Z końcem lata zagościły w całym kraju przyjemne deszcze, a wyschnięta natura powoli odradza się do życia.
Gale znowu mnie podnosi i zmierza w stronę przeciwną do naszego byłego punktu spotkań.
Nie biegnie, tylko idzie szybkim krokiem przedzierając się przez gąszcz.
Kiedy mnie stawia na nogi, spodziewam się najgorszego.
Gale ujmuje moją rękę i prowadzi aż do strumienia. Siadamy na jego brzegu, a ja biorę do ręki garść kamieni i przyglądam się im uważnie.
Jeden z nich ma bursztynowy kolor. Jest dosyć płaski, a kształtem przypomina ostrze strzały. Kolejny ma cielisty kolor, a uformowany jest w tak dziwny sposób, że nawet nie potrafię go opisać... Trzeci, ma kształt idealnej kulki i czarny kolor... Trwa trochę czasu aż się domyślam, że to bryłka węgla.
Oglądam kamienie, a Gale przygląda mi się spod zmrużonych powiek.
Po pewnym czasie, jego natarczywy wzrok zaczyna mi ciążyć. Odkładam kamyki jeden po drugim, aż w dłoni nie pozostaje mi żaden.
- Dlaczego mnie tutaj przyprowadziłeś? - pytam szeptem.
Gale przygląda mi się i wyciąga dłoń w moją stronę. Bez wahania ją  ujmuję.
Oboje bierzemy głęboki wdech.
- Muszę ci coś powiedzieć, Katniss. Coś bardzo ważnego. - mówi cicho.
Przygryzam wargę, zastanawiając się o co może mu chodzić.
Galeowi ciężko jest dalej mówić. Z tego co po nim widzę, to boi się mojej reakcji.
Ściskam jego dłoń w geście zachęty.
- Wiesz co do ciebie czuję. - szepcze spuszczając wzrok.
Krzywię się i kręcę głową.
- Rozmawialiśmy już o tym.
- Wiem. - odpowiada krótko.
Spogląda na mnie wzrokiem mówiącym "daj mi dokończyć", więc zamykam usta i wpatruję się w niego z politowaniem.
- Wiem. - powtarza. - Ale wiesz o tym, prawda?
Przełykam ślinę.
- Tak.
Mój szept jest cichy niczym szelest liści na wietrze.
Gale ściska moją rękę.
- Wiem, że... Że ty nigdy... Nie czułaś tego tak mocno do mnie, jak do Peety. - robi krótką przerwę. - Pogodziłem się już z tym.
W moich oczach stają łzy, kiedy widzę ile bólu kosztuje go przyznanie tego przede mną i samym sobą.
Nie zaprzeczam, bo ma rację. Czuję się z tym podle, bo widzę, jak czeka aż zaprzeczę.
Kiedy tego nie robię, tylko milczę, jego twarz wykrzywia się delikatnie.
Boli mnie to co mu robię. Jaka ja jestem głupia...
Głupia!
Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że to co w tej chwili wyprawiam - siedząc tu z nim sam na sam i trzymając go za rękę jest kompletnie niewłaściwe.
Dla mnie jest on tylko najlepszym przyjacielem, jakiego kiedykolwiek miałam... Ale dla niego....
Zapewne nieświadomie odnowiłam wszystkie jego uczucia do mnie, kiedy przez ostatni miesiąc trzymaliśmy się razem.
I znowu wszystko popsułam.
Świadoma tego, że jeśli teraz wstanę i stąd odejdę wszystko zniszczę tylko jeszcze bardziej - zostaję.
- Ale to nie ma znaczenia. - mówi. - Trzynastka zebrała grupę ochotników, aby przeprowadzić operację, która ma na celu zgładzenie Snowa i jego ludzi.
- I ty się idioto zgłosiłeś!? - wykrzykuję.
Nie zauważam, kiedy wstaję i zaczynam wymachiwać rękami. Gale próbuje zatrzymać mnie na ziemi, ale wyrywam się.
- Nie do końca.
- Co to znaczy nie do końca?
Mój krzyk przeradza się w głośny warkot. Jakbym chciała go zrugać.
- Daj mi dokończyć! Gdybym tego nie zrobił, zabraliby Peetę!
Spoglądam na niego z przerażeniem.
- Twój błyskotliwy mąż miał zamiar przyłączyć się do tej akcji, która może potrwać nawet parę lat.
- Co ty wygadujesz? - krzyczę. - Peeta jest ciągle podpięty do kroplówki. Nie wiadomo czy dożyje początku tej waszej durnej operacji!
- Nie prawda. Kiedy ostatnio ktoś ci cokolwiek o nim powiedział?
Zastanawiam się. Ręce zaczynają mi drżeć.
- Nic oprócz tego, że jest z nim, tak samo źle odkąd wyszłam ze szpitala.
Zalewa mnie zimny pot.
- Otóż to. Nie jest w szpitalu od tygodnia. Zapłacił za przyspieszone leczenie żeber i tak dalej, żeby móc wziąć udział w operacji. Mówiłem komisarzom trzynastki, że to kompletne ryzyko, ale oni mi powiedzieli, że ochotników nie odrzucają, chyba, że zaproponuję kogoś w zamian.
Czuję kolę w gardle, kiedy zaczynam rozumieć.
- Zgłosiłeś się za niego. - szepczę.
Gale wstaje.
To co mam do przyswojenia przerasta mnie...
Peeta... Idiota! Jak on mógł?!
Miał zamiar mnie zostawić samej sobie, myślącą, że leży umierający podczas, kiedy on będzie tropił przestępców.
Kładę dłonie za głową i krążę dookoła własnej osi. W moim umyśle szaleje burza.
Nie wiem czy wyzwać Galea od najgorszych czy też rzucić mu się na szyję i dziękować z całego serca.
Czuję, jak krew się we mnie gotuje z wściekłości.
Kiedyś się na nich odegram.
Gale zbliża się do mnie i chwyta pod brodę.
- Katniss, spójrz na mnie.
Staram się mu wyrwać.
- Spójrz, bo to może być nasze ostatnie spotkanie.
Jego słowa są tak przepełnione bólem, że niechętnie wykonuję polecenie.
Ujmuje moją twarz w dłonie.
Oddech więźnie mi w gardle, kiedy orientuję się co chce zrobić. Usiłuję opanować oddech.
Skupiam wzrok na jego oczach.
Przed oczami stają mi nasze wszystkie wspólne chwile i nadal je widzę, kiedy Gale pochyla się, a nasze usta się stykają.
Przez pierwszy ułamek sekundy mam  ochotę go odepchnąć, ale kiedy już Gale zaczyna mnie całować, staram się zapomnieć na chwile o Peecie. Mam ochotę się na nim odegrać i właśnie tu i teraz mam szansę.
Bez przekonania oddaję pocałunek, ale po kilku sekundach staję się odważniejsza.
Odsuwa się ode mnie i głaszcze po policzku.
- Przepraszam. - szepcze.
To ja powinnam przeprosić. Tylko i wyłącznie ja.
- Wyjeżdżam z godzinę. Peeta wróci wieczorem. Nie dawaj mu zbyt mocnego wycisku. On kocha cię bardziej niż ja.
I z tymi słowami odchodzi zostawiając mnie samą z mętlikiem w głowie.

Kubek gorącej herbaty nie wystarcza, aby postawić mnie na nogi.
Johanna siedzi na przeciwko mnie z rękami założonymi na kolanach i wpatruje się we mnie, kiedy wypijam wszystko co do ostatniej kropelki ciepłego napoju. Ocieram usta rękawem i wzdycham.
- Wy też o tym nie wiedziałyście, prawda? Ty i Effie.
Johanna kręci głową zaprzeczając.
Czuję się kompletnie wyprana z emocji. Nie czuję radości na hasło "Peeta wraca o dwunastki", ani złości przez to, co miało się stać, ani nawet smutku, bo Gale wyjechał czy też obrzydzenia do samej siebie.
Czuję się pusta. Nieznośne uczucie.
Johanna wstaje po czym obchodzi kuchenny stół i siada obok mnie.
- Przez tyle czasu sądziłam, że to ty jesteś ciemną masą, a okazuje się, że Peeta jest jeszcze większym pół mózgiem niż ty, kiedy nie jesteście razem. - szepcze do mnie.
Johanna obejmuje mnie ramieniem,a ja kładę głowę na jej ramieniu.
- Szczerze? Mam ochotę zabić ich obu. A na koniec rzucić się z mostu.
Śmiejemy się obie.
- Tak. Jakże nudny stał by się świat bez jego dwóch największych idiotów... - śmieje się. - Spokojnie, Gale jest silny. Nie da się od tak zabić. Powinna byś być mu wdzięczna.
Unoszę głowę i spoglądam jej w oczy.
- Nie jestem pewna dlaczego.
- Bo gdyby pojechał tam Peeta, na bank by zginął, gdyż jego i ciebie wszyscy podli biorą za cel. Gale nie będzie tak wypatrywany. Może nawet go nie rozpoznają. Gdyby Peeta tam pojechał, to gdyby coś poszło nie tak, miałabyś jak w banku, że nie wrócił by. Poza tym... Zastanów się teraz porządnie. Co by się z tobą stało gdyby Gale umarł?
Co by się ze mną stało?
- Najprawdopodobniej zamknęłabym się w sobie i po raz kolejny siedziała i patrzyła w ogień.
- A gdyby zginął Peeta?
Tutaj potrzebuję dużo więcej czasu do namysłu.
Co by się stało ze mną, gdyby na tym świecie zabrakło Peety?
- Nie wiem. Chyba bym tego... Nie przeżyła.
Johanna oplata mnie ramionami, kiedy wreszcie pustka w moim sercu wypełnia się żalem i zaczynam płakać. Kładę głowę na jej ramieniu i plączę bezgłośnie mając nadzieję, że oboje wrócą.
- Dlatego powinnaś być wdzięczna Galeowi. On wie ile Peeta dla ciebie znaczy. Ja też. Wszyscy to wiedzą.

10 komentarzy:

  1. Niech ten Piteł już wraca no xd
    Notka jak zwykle świetna ❤
    Wiadra weny sis❤❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo <3 Czasem mam wrażenie, że tu Peetniss razem przeszło do historii :( Nie podoba mi się w jakim kierunku to zmierza :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczny rozdział ♥
    Tylko ten Gale... ech, mam nadzieję że Peeta nie dowie się o tym pocałunku :/ Ale i tam rozdział wspaniały i w końcu dłuższy :3 Czekam z niecierpliwością na powrót Peety i weny, kochana ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowny rozdział ! Dodaj jak najszybciej kolejny :(
    www.gameofpanem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Supi czekam na next :* peeta powrót! !! ! ~ewa

    OdpowiedzUsuń
  6. Smutno mi się zrobiło i nie wiem czemu, ale sama dopingowałam Katniss, żeby się od Gale'a nie odsunęła - jestem chora O,O Bardzo mi się podobał rozdział i mam nadzieję, że Peeta się wytłumaczy xd
    ~ Lotopałanka^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy nastepny? Proszę dodaj następny ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Specjalnie ŃIE podałam daty kolejnego wpisu, ponieważ nie byłam pewna czy go skończę. Pojawi się jutro, a następny standardowo w środę

      Usuń
  8. Dlaczego nie ma nowych jest czw...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Specjalnie ŃIE podałam daty kolejnego wpisu, ponieważ nie byłam pewna czy go skończę. Pojawi się jutro, a następny standardowo w środę

      Usuń

Proszę o całkowitą szczerość w komentarzach. Pozwalam na wszelką krytykę, ale proszę wstrzymać się przed wulgaryzmami i treściami urażającymi. Poza tym możecie mi napisać co chcecie, a nie obrażę się.