czwartek, 20 sierpnia 2015

124. Wpyrawa

Witajcie! Spokojnie, już wszystko jest.
Zapraszam do czytania i komentowania, a kolejna jak zawsze w środę.
Dajcie mi znać co myslicie w komentarzach.
- tina

##################################################
Nocne niebo rozciąga się nade mną, a ja prawie go nie widzę. Jest zasłonięte przez korony drzew. Denerwują mnie. Znaczy... drzewa. Chciałabym dzisiaj popatrzeć w niebo, policzyć gwiazdy, wypatrywać zorzy. Dobra... Zorze nie zdarzają się w dwunastym dystrykcie, ale poszukać chyba mogę.
- Gah! - warczę, kiedy wiewiórka przeskakuje pomiędzy drzewami w jednym miejscu, przez które przelatują promienie światła księżycowego.
Wszystko mnie denerwuje! Jestem taka wściekła.
Zrywam się na nogi, zła, że skała, na której siedziałam jest taka wilgotna. Mam ochotę na nią nakrzyczeć.
Ściskam broń w dłoni i ruszam na przód. Jestem już daleko od dystryktu. tak daleko, jak nigdy się nie zapuszczałam. Najpierw przez trzy godziny szłam aż dotarłam do jeziora, gdzie nie posiedziałam za długo. Niemal od razu ruszyłam na północ i przez następne pięć godzin maszerowałam wytrwale przed siebie płosząc swoim głośnym chodem wszystkie zwierzęta.
Potrzebuję samotności, mówię do siebie.
Znajduję się zapewne nawet i czterdzieści kilometrów od domu i już teraz czuję, że zrobiłam źle. Szłam przez ostatnie osiem godzin przed siebie nie zwracając uwagi na mijane miejsca. Totalnie nie wiem gdzie jestem, a zmęczenie zaczyna mi poważnie doskwierać. Coś w środku mówi mi, żebym już dalej nie szła. Coś mi mówi, że powinnam wrócić do domu, ale nie jestem gotowa na kolejne spotkanie z Peetą. Boli mnie pierś na samą myśl o nim i kierowana odruchem wyrzucam wszystkie myśli o nim z mojej głowy. Nie. Nie mogę wrócić, myślę.
Muszę jednak myśleć praktycznie. Zastanawiam się nad własnym położeniem.
Kiedyś w rozmowie z pilotem poduszkowca wyjawił mi on, że poduszkowce latają zazwyczaj średnio dwieście pięćdziesiąt kilometrów na godzinę. Biorąc pod uwagę, że podróż z trzynastki do dwunastki zajmowała trzy kwadranse, to za kilkanaście kilometrów powinnam być już w jednej trzeciej drogi. Obrałam dobry kierunek, więc za dwa dni powinnam tam dojść. Wiązałoby się to jednak z utrzymywaniem szybkiego tępa, a do tego musiałabym zadbać o sen, ogień i żywność, co zapewne opóźni moje dotarcie o jeszcze jeden dzień.
jestem gotowa podjąć wyzwanie, ale mój entuzjazm osłabia ciche pytanie z tyłu mojej głowy.
- Ale po co ja mam tam iść? - pytam na głos.
Wszystko we mnie automatycznie cichnie. Nie mam nikogo w trzynastce, kogo mogłabym odwiedzić czy z nim porozmawiać. Krzyżuję ręce na piersi.
nagle wpada mi do głowy myśl.
GALE!
Wyjechał dopiero dzisiaj. Zapewne zanim gdzieś wyruszy przeszkolą go od nowa, a gdzieżby mieli to zrobić, jak nie w trzynastce?
Wizja dawno nie odwiedzanego przeze mnie dystryktu majaczy mi przed oczami. Królicza nora pozbawiona okien, położona nisko pod ziemią i zaopatrzona we wszelaką broń, jaka kiedykolwiek została skonstruowana. Wzdrygam się.
Może zdążę dotrzeć do trzynastki zanim Gale i jego ekipa wyjadą. Może zobaczę go jeszcze jeden raz zanim...
Dopadnięta przez falę podekscytowania ruszam przed siebie zdeterminowana, że przejdę dzisiaj jeszcze dziesięć kilometrów zanim położę się spać.
A co do Peety, to jeszcze kilka dni rozłąki chyba dobrze nam zrobi, a ja będę miała czas na przemyślenia.

***PEETA***

Przeciągam czarną linię wzdłuż nosa i zaokrąglam ją na samym końcu. Staram się odtworzyć światło słoneczne prześwitujące przez włosy i padające na zaróżowione policzki. Nie wiem dlaczego, ale mam ochotę domalować łzy. To ten jej obraz ciągle widnieje przed moimi oczami i nie potrafię przypomnieć sobie, jak wyglądał jej promienny uśmiech. Nie potrafię odtworzyć widoku jej ust nie wykrzywionych w geście pogardy.
Ramie mi drętwieje od ciągłego trzymania pędzli w górze. Z resztą... Nie tylko ramie.
Mam ochotę się poddać. Czuję się okropnie nie potrafiąc odtworzyć z pamięci jej uśmiechu. Odkładam pędzel.
To dla mnie zbyt wiele.

***KATNISS***

Łatwiej powiedzieć, niż zrobić.
Kolejne dziesięć kilometrów okazuje się prawdziwą mordęgą. Czuję ból w kostkach, udach, pośladkach,a nawet kręgosłupie.
Nie potrafię dalej iść. Zatrzymuję się i rozglądam za odpowiednim do spania drzewem. Znajduję jedno z konarami około pięć metrów nad ziemią. Powinien wystarczyć.
Wdrapuję się na samą górę i stękając siadam na twardej korze,
Ból odciąga moją uwagę od wszystkiego co nim nie jest. Na szczęśćcie noc była ciepła, a za horyzontem widać już świt. Nocne stworzenia kładą się spać, a ja wraz z nimi.

***PEETA***

- Nie ma? - pyta z uniesionymi brwiami.
Potakuję wzdychając. Johanna rozgląda się dookoła,jakby chciała się upewnić czy mówię prawdę po czym zatrzymuje swój wzrok na mnie.
- Kiedy wyszła?
- Wczoraj. Jakieś pół godziny po tym, jak wróciłem. - wyjaśniam.
- Pokłóciliście się?
Ach...
- A czego innego się spodziewałaś? - pytam ironicznie.
Pocieram palcami skronie starając się uspokoić.
- Peeta... Starałeś się z nią skontaktować?
Wzdycham. Johanna przestępuje nerwowo z nogi na nogę.
- Nie. znikała już przecież, a za każdym razem wychodziło na to, że jestem nadopiekuńczy. Poza tym widziałem jej telefon przy łóżku.
Johanna wzdycha ciężko. Zamykam oczy i przypominam sobie sytuację po naszej kutni.

- Katniss, ja... Ja nie chcę, żebyś teraz odchodziła. - powiedziałem, kiedy wzięła w rękę łuk.
Spojrzała na mnie z jadem w oczach, którego pozazdrościłaby jej moja matka. Zacisnęła zęby i schyliła się, żeby zawiązać buty.
- Nie ODchodzę. - powiedziała. - Ja WYchodzę. Muszę to przemyśleć, Peeta i ty chyba też.
Wstała. Spojrzała na mnie i nasze spojrzenia się skrzyżowały. Wściekłość nie znikała z jej oczu.
- Uważaj na siebie, skarbie. - wyszeptałem.
Jej wzrok zmiękł. W ułamku sekundy zniknął z nich jad i pogarda.
- Będę. - powiedziała i znowu przybrała wrogą minę.
Odwróciła się i WYszła. Ja jednak czułem się, jakby ODeszła.


3 komentarze:

  1. Rozdzial Swietny, nie moge sie doczekac do nastepnego. Coz nie ukrywam, ze brakuje mi tego kiedy byli razem, i tej calej sielanki, ale ze zniecierpliwieniem czekam co jeszcze wymyslisz, ale w grunie rzeczy licze na Ciebie i gleboko wierze ze beda razem, no... Bo na to wskazuje nazwa bloga.
    Goraco Pozdrawiam,
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, nie spodziewałam się, że Katniss zechce zrobić sobie wycieczkę do Trzynastki, a tym bardziej do Gale'a. Ostatnio za dużo go wszędzie ;-; Ale rozdział cudny, szczególnie perspektywa Peeta bardzo mnie zachwyciła *-*
    Nie mam pojęcia, co jeszcze uda ci się wymyślić. Czekam na upragnioną środę i życzę weny! ♥
    Pozdrawiam,
    Katniss Granger z http://porewolucjidalszelosykatnissipeety.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń

Proszę o całkowitą szczerość w komentarzach. Pozwalam na wszelką krytykę, ale proszę wstrzymać się przed wulgaryzmami i treściami urażającymi. Poza tym możecie mi napisać co chcecie, a nie obrażę się.