środa, 12 sierpnia 2015

123. Ochrona

  Witajcie!
Wiem, wiem, krótko.  Nowa notka w środę i tym razem duga, obiecuję!
- Tina

#########################################

Ciepa woda pozwala mi na chwile zapomnieć o wszystkim co ma się zdarzyć. Zastanawiam się mimowolnie co mu powiem. Czy improwizacja tym razem wystarczy?
 Wzdycham głośno. Czar, dzięki któremu nie myślałam o zbliżającym się wieczorze prysł i nawet masująca mój kark woda nie ma szans na ponowne wyczyszczenie mojego mózgu.
 O czym właściwie będziemy rozmawiać?
 Prycham głośno. Przecież możliwe, że nie dam rady wykrztusić chociażby słowa.
 Pocieram włosy dłońmi wmasowując w nie szampon. Czy zapyta mnie o mnie czy raczej...
 NIE!, krzyczę kategorycznie w myślach. Nie. Nie myśl o tym.
 Ale jak do cholery mam o tym nie myśleć? Ta sytuacja kompletnie nie ma dla mnie sensu. Wszystko jest za trudne do przemyślenia.
Trudne...

Nazywam się Katniss Mellark.
Brałam udział w głodowych igrzyskach.
Już nie jestem kosogłosem.
A może jestem?
W pewnym sensie zdradziłam mojego męża...

Urywam w myślach właśnie w tym miejscu. Nie mogę już dalej myśleć.
Opieram się czołem ścianę i zaciskam powieki. Co ja zrobiłam, myślę. Ciężar mojej głupoty przygniata mnie.
Przysięgałam... Przysięgałam wierność i uczciwość. A kilka godzin temu beztrosko złamałam tą przysięgę wściekła na Peete chcąc się na nim odegrać.
Jak ja się mam mu do tego przyznać?
Nie przyznawaj się, mówi cichy głosik w mojej głowie. Wszystko tylko pogorszysz.
Nie przyznawać się? To spowoduje, że wszystko tylko się pokomplikuje. Ale z drugiej strony jak mam mu powiedzieć o pocałunku.
Niby to nic wielkiego. Z resztą to Gale mnie pocałował, ale im dłużej o tym myślę zdaję sobie sprawę, że to nie był TYLKO pocałunek. W pewnym stopniu mi się to podobało i przecież chciałam się na nim odegrać. Oddałam tamten pocałunek nie dlatego, że czułam coś jeszcze do Gale'a... Tylko dlatego, że chciałam zemsty.
To czyni ze mnie chyba najgorszą dziewczyną na świecie.
Woda skapuje po mojej brodzie mieszając się ze łzami.

***Perspektywa Peety***

Zdarzało mi się już parę razy pożądanie denerwować, ale w tej chwili mam wrażenie, że te nerwy mnie zjedzą.
Powoli i niepewnie kładę dłoń na klamce. Siedem oddechów później przekręcam ją i wchodzę do środka.
Teskiniłem za tym domem. Za całym tym zapachem i poczuciem, że jest się na właściwym miejscu. Powoli ściągam płaszcz i pozwalam mu zawisnąć na moim ramieniu. Idę powoli przez korytarz i wchodzę do kuchni. Jest pusta. W całym domu panuje cisza. Wycofuję się na korytarz i idę na wprost do salonu.
W kominku nie pali się ogień, ale sofa jest owszem zajęta.
nie wygląda źle, tak jak sobie wyobrażałem. Wręcz przeciwnie. Wygląda świeżo.
Jednak na jej twarzy widać głębokie zmęczenie i już chcę wyszeptać jakieś powitanie, lub coś zabawnego, co rozluźniłoby atmosferę, kiedy z moich ust wydobywa się pierwsze pytanie, jakie nasuwają moje usta.
- Skąd on wiedział?
Żałuję swoich słów jeszcze zanim kończę mówić. Katniss wydaje się być mocno rozczarowana. Zaciska mocno usta we wściekłym grymasie.
- Witaj. Tak, wszystko u mnie dobrze, dzięki, że pytasz. Mnie też miło jest cię widzieć.
Sycząca ironia z jej głosu mówi mi, że nie mam co liczyć na pocałunki i wyznania miłości. Nieźle sobie nagrabiłeś, szepcze głosik w mojej głowie. Ma racje...
- Skąd Gale się dowiedział o tej akcji, i że mam zamiar wziąć w niej udział?
STUL, PYSK!
Katniss znowu zaciska zęby.
- Mówi ci coś imię Hilch?
A więc to Hilch... Zdrajca! Prosiłem go o zachowanie dyskrecji!
Wypuszczam wstrzymywane dotychczas powietrze.
- Katniss... Ja...
- Peeta, przestań. - prosi i podnosi si ę z kanapy. Podchodzi do mnie szybkim krokiem. - Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie. Co gdybyś zginął?
Jej głos się łamię, a do oczu napływają jej łzy. Mam ochotę wyciągnąć rękę i jej dotknąć, ale jest bardziej prawdopodobne, że mnie odepchnie niż, że cokolwiek polepszę.
Nie potrafię już przełknąć śliny. Poczucie winy daje po sobie znać. Widzę w jej oczach wyrzut.
- Czy pomyślałeś co by się ze mną stało, gdyby nagle ciebie na zawsze zabrakło? - pyta.
Pierwsza łza stacza się po jej policzku i skapuje z brody.
Chcę się odezwać, przeprosić, ale czuję się zbyt sparaliżowany.
- O czym ty myślałeś? - pyta.
- O tym, że muszę za wszelką cenę cię ochronić. - odpowiadam głośno. - Jedyną rzeczą, o której myślałem, to to, że oni cię skrzywdzili i mogą krzywdzić dalej.
Patrzy na mnie tym przeszywającym wzrokiem.
- A kto by mnie tutaj ochronił, jeśli ty byłbyś daleko?

3 komentarze:

  1. Rozdział mi się podoba :) czekam na ten super długi, bo te ostatnie są krótkie :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdzial, ale licze na cos dluzszego! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co tak krótko??? Rozdział i tak świetny :)

    OdpowiedzUsuń

Proszę o całkowitą szczerość w komentarzach. Pozwalam na wszelką krytykę, ale proszę wstrzymać się przed wulgaryzmami i treściami urażającymi. Poza tym możecie mi napisać co chcecie, a nie obrażę się.